Strona:Nowelle (Halévy) 47.jpg

Ta strona została uwierzytelniona.

Jest poczciwy mąż, delikatny, wygodny, dumny ze swej żony i niezazdrosny. Ona urocza, on nieznaczący i tego tylko pragnie, żeby mógł w cieniu pozostawać. Wsuwa się, czai się, wciska się nieznacznie, — z taką miną jak gdyby przepraszał za wielką śmiałość. Dobrze wie, że to jego żonę zapraszają, że on sam jest zerem: „Przyprowadzam państwu moją żonę... oto jest... śliczna, nieprawda? Nie zajmujcie się państwo mną, ja pójdę na wista do tego saloniku... Skoro zechce odjechać, będę tam na zawołanie. Na to jestem mężem, żeby jej służyć za towarzysza”.
Jest mąż pyszniący się jak paw. Jego żona bardzo milutka, bardzo milutka, ale nic więcej... Jemu się wydaje cudowną. Promienieje, tryumfuje; na prawo i na lewo zbiera powinszowania i oklaski: „A co... ładna dziś... Jeszcze nigdy tak nie wyglądała. .. A suknia? Sam się nią zajmowałem. Byłem z Emmą u modniarki... Będziemy ozdobą dzisiejszego wieczoru... Od niejakiego czasu zestawiają nas z jakąś amerykanką... Co za niesprawiedliwość! Daleko amerykance do nas!”
Jest mąż obojętny. Ukazanie się żony zwraca powszechną uwagę, sprawia wrażenie... Słychać zaraz lekki szmer i dosyć głośne objawy zachwytu. On się zdaje zadziwiony i wyraźnie mówi spojrzeniem: „Co się z państwem dzieje? Czy na prawdę tak bardzo wam się podoba? Taka jest jak inna, wcale nie ładniejsza”.
Jest mąż filozof... Jego żona, to mały potworek... on wie, że wszyscy tak utrzymują, ale go tylko własny sąd obchodzi. Żona ma śliczną nóżkę... dosyć