Strona:Nowy Nick Carter -02- Skradziony król.pdf/22

Ta strona została skorygowana.

sforę policji, czyhającej na niego, interesował go coraz bardziej.
— Posłuchaj pan, zawołał nagle Raczo. Pochylił się, oczy jego znieruchomiały nagle i odbił się w nich wyraz niezłomnej woli i nadludzkiej wprost energji.
— Idziemy obaj temi samemi drogami, choć do różnych celów. Pójdźmy razem. Pan zdejmie mi z karku łapę policyjną, ja powiem panu to co pan chce wiedzieć. Zgadza się pan? Wyciągnął rękę do detektywa. Nick Carter był teraz zdecydowany związać się z Raczo. Wewnętrzny głos mówił mu, że tą drogą w jakiś sposób dojdzie do celu,
Ale za prędko nie chciał się decydować. Jeśli fotograf był rzeczywiście tak sprytny, jak się obecnie zdawało, zbyt pospieszne zgodzenie się na jego propozycje mogłoby zbudzić w nim podejrzenia. Carter rzekł więc spokojnym tonem: Mój drogi panie, idziemy temi samemi drogami, może nawet do tego samego celu, ale ja nie mogę pana obronić przed policją.
Stanisław Raczo wyjął z kieszeni jakiś papier, wybijał takt, uderzając nim po stole i mówił: — Posłuchaj pan: ten zabity w lesie, mający być mną, jest, a właściwie był, tym sekretarzem, który wydał mi pozwolenie na sfotografowanie króla.
Nick Carter opanował się, by nie okazać swego zdumienia. Ale fotograf miał dlań jeszcze jedną niespodziankę i jak adwokat, który najważniejszy argument chowa na koniec swej mo-