ścieg za ściegiem, od ręki prima vista wielkim rzutem z mocą wyrwidęba ciska.
U podnóża Tatr, w ich obliczu, na letnich wywczasach, procul negotiis, zdala od światowego zgiełku i wielkomiejskiej ciżby, na łonie natury, w ustroniu, dokąd nawet echem swego huku życia szumiące morze nie dociera, urodził się cykl wierszy zebrany w „Księgę ubogich“. Powstawały improwizowane na codziennych, samotnych przechadzkach w polu, pod gładkim nieba szafirem, chłonąc zewsząd rozlaną wkrąg skwarną zadumę upalnych dni letnich i kontemplację zawieszoną w bezdennej ciszy odludzia. Czas, miejsce i sposób powstania tych wierszy, ukształtówały wszystkie rysy ich Iizjognomji i wyżłobiły się tak głębokim i niezatartym rysem na ich charakterze, że dają się bez trudu z każdego ich przekroju w najmniejszym choćby odłamku odczytać.
Myliłby się jednak, ktoby sądził, że znajdzie w nich coś nakształt wspomnień i wrażeń z wakacyjnej willegiatury, jakiś ekstrakt nastrojowych impresyj, przygodnych szkiców, dorywczych notatek lub przelotnych muśnięć powierzchni rzeczy, spraw i zjawisk, otaczającego świata. Nic podobnego. A raczej coś wręcz temu wszystkiemu przeciwnego. Kwietyzm kontemplacyjny, wywczasy letnie i sama przyroda tatrzańska oddziałały tym razem na poetę przedewszystkiem jako odczynnik — w uświadomieniu sobie, skrystalizowaniu, wykluciu się, na wierzch i stwardnieniu pewnych najtrwalszych, niezmiennych i nieprzemijających wartości jego życia wewnętrznego, pewnych najistotniejszych, najbardziej własnych pierwiastków twórczości, słowem owego duchowego stanu posiadania, który stanowi skalny fundament, opokę całej jej dotychczasowej budowy. Ponadto jednak — i to o charakterze „Księgi ubogich“ rozstrzyga — zarówno ów stan kwietyzmu, jak Tatry i ich przyroda służą tu poecie jedynie za zewnętrzne wykładniki złóż kruszcowych, na dnie własnego wnętrza spoczywających, za transpa-
Strona:Nowy Przegląd Literatury i Sztuki 1920 nr 1.djvu/113
Ta strona została przepisana.