rent jeno, z poza którego samorodny skarb podziemny z głębin tych przebija się i przeziera. Do motywów najskromniejszych i najniepozorniejszych, do form najbardziej elementarnych i prymitywnych uproszczone wzory, na ekranie tym się rysujące, odsłaniają jednak, niby linje frauenhoferowskiej analizy spektralnej, w całej czystości i pełni wnętrze i skład chemiczny specyficznie Kasprowiczowskiej gleby. To też poezje te czyta się jak palimpsest: obrazy, przedmioty, zjawiska i sprawy widzialne na powierzchni świata zmysłowego nie mają w nich swego samoistnego bytu, nie istnieją zgoła dla siebie i przez siebie tylko, są to znaki, runy i hieroglify, zapomocą których Kasprowicz wypowiada tajemnice swego świata duchowego, atoli nie epizodyczne przygody duszy z pobytu na wsi, jakieś sielankowe uniesienia lub liryczne zachwyty, ale najgłębszą i zasadniczą treść swego stosunku do Boga, do wieczności, do ludzi, życia, śmierci i własnej twórczości. Kładki to o prostej i chwiejnej, zczerniałej poręczy, a jednak rzucone przez przepaść „nad rzeką w wieczność płynącą“, na brzeg tamtej strony. Wszystko tu się mieni i dwoi. Zwyczajny kołowrót zmian, przesilenia i zamierania wiosny i jesieni, lata i zimy są tem, czem być się wydają, ale i czemś innem także, czemś więcej jeszcze. Wszystko choć korzeniami tkwi mocno w gruncie sokami ziemi nabrzmiałe, łatwo dostępne, zdawałoby się, i dotykalne, a z przyziemnego bytu rade, w każdym momencie wydłuża się jakby w nieskończoność, rozciąga i wnika w jakiś świat czwartego wymiaru, świat utkany z wybitnie Kasprowiczowskiego żywiołu. Na przeolbrzymiej karcie odcinają się kształty i głoski jakiegoś alfabetu nadludzkich ogromów, wzrokiem zwyczajnym niedosięgłe i nieczytelne. Najczyściej i najprościej wyraża się tym sposobem w „Księdze ubogich“ samo sedno twórczości poety. Te zwrotki, jakby toporem rąbane w granicie, głoszą mądrość turni tatrzańskich: piętrzą się coraz wzwyż, a ciążą wciąż ku
Strona:Nowy Przegląd Literatury i Sztuki 1920 nr 1.djvu/114
Ta strona została przepisana.