znamionuje tragedję problematyki niemieckiej. Pokonany przez Hehenstaufów Welf, Henryk Lew jest dla nich wyrazicielem i rzecznikiem zdrowego instynktu narodowego, skierowanego ku utwierdzeniu i zorganizowaniu wewnętrznych sił narodowych, któremi z iście romantyczną rozrzutnością szafowali Hohenstaufowie. Władcy ci, uwiedzeni snami o potędze światowej, szukali dla swej polityki imperjalistycznej oparcia na ziemi italskiej. Mniemanie wytej wspomnianych badaczy potwierdzają ostatnio krytyczne dociekania germanistów nowoczesnych, które przedewszystkiem w pismach Ryszarda Benza znalazły wyraz znamienny pod względem zaprzeczenia dla kultury niemieckiej doniosłości renesansu. To wyparcie się przez niemców współczesnych całej swej przeszłości łacińsko-europejskiej, coraz częściej zaznaczane przez nowoczesnych rzeczników „czystego“ ducha niemieckiego, a ostatnio tak dobitnie komentowane przez znanego badacza języka niemieckiego Edwarda Engla[1], daje dużo do myślenia. Wobec tego nasuwa się mimowoli pytanie: czy rzeczywiście natura i instynkty teutotonów zdołały zrosnąć się organicznie z konchą przyjętego ustroju imperjum rzymskiego. Jeżeli nie, to czyż nie należałoby porównać dorobku dziejowego niemców z szeregiem konstrukcji, rusztowań bez duchowego jądra, których mieszkańcem przygodnym stał się teuton-barbarzyńca? Jakżeż znamienne są w tem oświetleniu tragiczne słowa najpotężniejszego genjusza nowoczesnych Niemiec, Fryderyka Nietzschego, który w swym testamencie duchowym (w „Antychryście“) czuje się zniewolony podnieść przeciwko niemcom oskarżenie dziejowe, brzmiące jak bezwzględne przekleństwo.
- „Ach ci Niemcy, ileż nas oni już kosztowali. Napróżno — to zawsze było dzieło niemców, Re-
- „Ach ci Niemcy, ileż nas oni już kosztowali. Napróżno — to zawsze było dzieło niemców, Re-