Słuchaj, oto,
co Ci powiem: Królu!... Ach!...
szedłem zawsze pośród ciernia —
męczeństwa to mego znak —
chciałem, królu, wymieść błoto,
lecz na radzie — — —
dzisiaj zwrot nastąpił nowy!
Niema co już łamać głowy,
dziś mnie losy z tobą skuły — —
PIERWSZY OBYWATEL. I ja jestem strasznie czuły
na zło wszelkie, a że lubię
zgłębiać prawdę i, o zgubie
świata myśląc, na sposoby
rozmaite — —
DRUGI OBYWATEL. Prosta rzecz:
wszyscy pójdziem w swym orszaku,
wszyscy weźmiem palmy w ręce,
całe drzewa,
i w podzięce,
że nam pan nasz ulgę czyni,
że nas zbytnio na przetaku
nie przesiewa,
że choć wie on, co jest ziarno,
a co plewa,
to zbyt czarno
na nas ludzi — — —
więc też wkroczym razem z tobą
do świątyni,
która, słyszę, niema krat,
ani nawet żadnych bram,
a jeżeli, to otwarte
przez dzień cały i przez noc,
jest przestronna,
wielce wonna...
Strona:Nowy Przegląd Literatury i Sztuki 1920 nr 1.djvu/16
Ta strona została uwierzytelniona.