Strona:Nowy Przegląd Literatury i Sztuki 1920 nr 1.djvu/24

Ta strona została skorygowana.

lecz dla innych! Ja w tym dymie
skąpałem się już za młodu —
o, tam w lesie, tam na błoni,
na polanie...
pod szumiących drzew namiotem...
KTOŚ. Lub pod cichych — wiem coś o tem!
Nie uczynisz pan zawodu
tej mądrości...
MARCHOŁT. Owszem, może wręcz otwarcie
wrócę do niej,
gdy mię siły już opuszczą,
gdy połamię sobie kości,
gdy nie będę mógł już powiek
wznieść, mój Ktosiu... gdy na karcie
mego życia palec boski
już ostatnie będzie głoski
mazał, ścierał...
ale dzisiaj...
KTOŚ. Gdy z tą tłuszczą...
bo dla ciebie każdy człowiek,
może inny, niźli ty,
jest po trochu
lub też całkiem zgniły, zły,
niewart ani wiązki grochu,
zalicza się do motłochu...
MARCHOŁT. Kłamiesz wasan!...
KTOŚ. Krzyknij raczej
po swojemu: „Precz, sobaczy
Bierzpomordzie“... Bijesz w mordę
ludzką hordę
i wraz w pysk walisz bezlitośnie,
gdy ku twojej nie chce wiośnie!
KTOŚ. Daruję ci!
KTOŚ. Zbytnia łaska! zbytnia cześć
Trzeba znieść!...