Kiedyż pełń ducha wcielił czyn?
Byłż kto, co nie czuł ciała win? —
Jedziem — i widzę, jak pierś jej drga.
Moc wieńców świat ma — jeno dąż!
Pięć słów i w każdem stanu mąż!
Sztandar utkwiony w kości stos,
Żołnierski czyn! Cóż zań da los?
Że go wymieni Opactwa cios?
Darujcie! lepsza przejażdżka ma.
Co to ma znaczyć, wieszczu? Tak,
Twój mózg drga w rytm, jak skrzydły ptak,
Co czulim ledwie, mówisz nam;
Że piękno wszystkiem, rzekłeś sam
I w rymów pary zakląłeś je.
To coś, to nawet dużo — lecz
Posiadłżeś sam najlepszą rzecz?
Czyś — biedny, chory, łup wczesnych zim —
Bliższy choć krztę wyżynom swym,
Niż my, dla których tajnią rym?
Śpiewaj upojny szał jazd! Ja mknę.
A ty rzeźbiarzu wielki — szmat
Sztuce-ś dał życia, rab a rad,
I ot twa Wenus — patrzymż w nią?
Nie — w lica dziew, co w żarach brną!
Godzisz się? mnie-ż podnosić żal?
A cóż, muzyku — włos jak śnieg,
Śród nut, bez słów spędziłeś wiek.
Nagrodą-ż ci tej chwalby chłód:
„Melodyi cud w swych dziełach splótł,
Lecz znamy kres przecie muzycznych mód!”
Jam oddał młodość; lecz mkniem dziś w dal.
Cóż dobre dla nas? Gdyby los
Zlać szczęście chciał, bym w bezbrzeż wzrosł