i dwór specjalnie popierały teatr i jego ludzi, wbrew i na przekór purytańskiemu mieszczaństwu z City, które znowuż wszystko, co miało związek ze sceną, uważało za dzieło Belzebuba i histrjonów nie pozwalało nawet grzebać na cmentarzach. Twórczość dramatyczna wogóle nie wliczała się do literatury nadobnej, a jedyny wyjątek zrobiono dla Szekspira, którego uczony koneser Francis Meres jut wówczas (1590) komplementował, wyratając się, „te jeżeliby Muzy Helikonu mówiły po angielsku, to wyrażałyby się językiem Szekspira“. Szykany dla teatrów ze strony municipality, constabullary, szeryfów i kleru angielskiego, starała się wynagrodzić im arystokracja, która znowuż specjalną protekcją otaczała twórczość Lillyego, Peela, Chipmana i... Szekspira.
Królowa Elżbieta bywała kilkakroć gościem spółki Burbadge i Shakespeare, siedząc sobie w drewnianej loty na scenie. Wywdzięczając się za to stanowisko, dworu, autorzy dramatyczni wysoko cenili ideę monarchiczną i sławiąc wielkich regentów wszystkich czasów i narodów, podtrzymywali na deskach teatrów blask monarchizmu, dyskredytując raz po raz demokratyczne i republikańskie ustroje. Szekspir, choć pochodził sam właściwie z drobnego mieszczaństwa (yeomairy), dla plebejuszów nie miał istotnie ani szczypty sympatji, czy choćby pobłażania, a niema omal ani jednego dramatu jego, w którymby nie manifestowały się niechęć, lekceważenie, a często pogarda dla „the general“, dla pospólstwa, gawiedzi, ciżby, tłuki. Wszystkie figury z ludu są u niego groteskowo śmieszne i karykaturalnie przerysowane. Nie można się dziwić, ani nihiliście Tołstojowi, ani fabianiście Shawowi, te z tak specjalną i tak barbaryjną awersją odnoszą się do fenomenu Szekspira. Trudno bowiem zajść dalej w bagatelizowaniu demosu i jego wybrańców, jak zaszedł ten mieszczuszek z Stradfordu z ducha pełen gentliness and no-
Strona:Nowy Przegląd Literatury i Sztuki 1920 nr 1.djvu/80
Ta strona została przepisana.