nowej kary. Chorowałem prawie trzy tygodnie, gorączkowałem, plułem krwią, miałem rozstrój wszystkich normalnych funkji. Gorączka osłabiła moją wrażliwość na potworności t:zw. opieki lekarskiej.
Zwalnianie z obozu należy zasadniczo do zjawisk rzadkich. Właściwie najczęściej zwalnia protekcja, a potym łapówka umiejętnie dana przez rodzinę więźnia pośrednikom, uprawiającym ten proceder zarobkowo. Zresztą i to prowadzi do praktycznego zwolnienia człowieka zaledwie w pewnym odsetku wypadków, uskutecznionej łapówki, gdyż inaczej nie byłby to tak dochodowy proceder i nie prowadziłby do powstawania majątków.
Pozatym zwalniają z Oświęcimia niekiedy ludzi zupełnie złamanych i stojących nad grobem. Może liczą na to, że tacy posieją prawdziwą grozę, /bo przecież nie ze względu na humanitaryzm!/ W obozie na tle zwolnienia Niemcy lubią dodatkowo dręczyć więźniów. Pewnego kolegę wezwano w niezwykłej porze /wieczornej/ do kancelarii, gdzie zadano mu jakieś pytania, których celu nie rozumiał. Powracając, spytał dozorcy, co to mogłoby oznaczać. ”A będziesz jutro rozstrzelany”! oznajmił sadysta. Tymczasem więzień ten został następnego dnia wypuszczony z obozu. Jak reagują więźniowie na samą myśl o ewentualnym zwolnieniu, może powiedzieć taki fakt: grupę więźniów zawołano w pewny dniu do kancelarii i kazano na rano przygotować się do wyjścia. Otóż jeden z tej grupy umarł tej nocy ze wzruszenia. Przed zwolnieniem ogląda nas komisja, która dba o to, by nie wypuścić ludzi z otwartymi, widocznymi ranami twarzy, szyi lub rąk. Więźniowie wiedzą już też, że na pytanie, jak się czują, muszą odpowiedzeć natychmiast, że bardzo dobrze; poskarżenie się na jakąś dolegliwość chorobową niejednemu z więźniów przekreśliło zwolnienie, przynajmniej na jakiś czas. Więc ruiny ludzkie o zaawansowanej gruźlicy, zniszczonych nerwach, pokruszonych nerkach i często dogorywających sercach dźwigają się wysiłkiem woli, by udać zdrowych!
Przed zwolnieniem więzień musi wysłuchać pouczenia komendanta obozu i podpisać deklarację, złożoną z następujących punktów: że po powrocie do domu nikomu nie opowie o stosunkach w obozie; że czuje się zdrów; że nigdy nie wystąpi przeciw Rzeszy; że nigdy nie zaniedba donieść władzom niemieckim o wszelkich knowaniach, o jakich się tylko dowie. Przy zwalnianiu oddają więźniowi jego własną bieliznę i ubranie /to ostatnie — odprasowane!.../ Pozatym rzeczy lub pieniądze, jakie złożył do depozytu. Wspominałem też już o ”wałówce”, wydawanej na drogę. To chyba wszystko!...
Nie napisałem tego wszystkiego, com chciał napisać... Jest to chaotyczne, pisane bez systemu, urywkami. Ale tu zadecydował mój stan zdrowia, a raczej szybki rozwój choroby. Szybszy, niż spodziewał się lekarz, nie mówiąc już o rodzicach...
Bez znaczenia jest, że ja umrę. Będzie żyło wielu, wielu oświęcimiaków. Kto wyżyje — większość! — do wszystkiego się jeszcze nada. Będą z tych szeregów jeszcze i żołnierze polscy.
Zostało mi może tylko parę dni życia. Już nie piszę, nie niepokoję rodziców... Leżę spokojnie, jem, śpię, słucham kochanych etiud Szopena, proszę o nie matkę. Matka płacze, ale gra...
O, bardzo dobrze jest umierać w domu...
Tylko, że — wiem — w ostatniej chwili staną i oni przy moim łóżku. Moi towarzysze, przyjaciele z mojej sztuby...
Chciałem przedstawić Oświęcim, przekrój zbiorowego polskiego męczeństwa. Wiedzieliśmy już tam siedząc, że liczniejsze tysiące Polaków, których ominął Oświęcim, zostały poddane przez Niemców masowym wysiedleniom, wyzuciu z całego mienia i dobytku, krwawym pacyfikacjom po wsiach i miastach, zaś Żydzi — zamykaniu w ghettach, specyficznej poniewierce, no i w szeregu miejscowości masowemu wyżynaniu... Mam tę pełną świadomość, że martyrologia zbiorowa naszego narodu szersza jest niż Oświęcim i wogóle obozy koncentracyjne. A jednak naród nasz przetrwa wszystko, bo ma wolę przetrwania.
Wspaniały chłopak, drogi towarzysz, Jacek — zasługiwałby po śmierci na jakiś uroczysty wspominek... Cóż, kiedy nie potrafię używać górnolotnych słów!... Opisałem fakt i zdaje mi się, że ten fakt przemówi o nim. Twierdzę też, że tego chłopca nie zmógłby obóz, żadne trudności ani prześladowania, gdyby go wprost nie zatłukli. Jacek był silnego ducha. Miał wiarę w nasz naród, pragnął i czekał wolnej Polski, więc byłby przetrzymał...
To więc mogę powtórzyć z naciskiem: przetrzymać może najstraszniejsze warunki obozu nie najzdrowszy fizycznie /choć oczywiście to jest ważna rzecz/, ale przedewszystkim —