Nie tylko się tego nie wstydził, że krajów zagranicznych nie zwiedzał, ale nawet z zadowoleniem później o tem pisał:
»Bom ja też prosty Polak, nigdzie nie jeżdżając,
Tum się pasł na dziedzinie, jako w lesie zając.
Z granicy polskiej milim nigdzie nie wyjechał,
Lecz co widzieć przystoi (potrzeba) przedsiem nie zaniechał.
Pod wpływem pięknej przyrody wyrastał umysł bujny, samodzielny, na wskroś rodzimy, swojski, nie wzbogacany nauką, ale nabywający mądrości z doświadczeń życia. Rozwinął się w Mikołaju ów prosty rozum wieśniaczy, który słusznie zdrowym rozumem nazywamy.
Spostrzegli przecież rodzice, że Mikołaj na tem poprzestać nie może. Jeżeli już nie głębokiej książkowej nauki, to bodaj otarcia się między ludźmi zapragnęli dla syna.
Było to powszechnym zwyczajem, że młodzież szlachecka przebywała na dworach różnych dostojników, gdzie zaprawiała się do sprawowania urzędów, lub do służby rycerskiej. Nie było w tem ujmy dla nikogo, bo dostojnicy, jak wojewodowie, kasztelanowie i inni, otrzymywali od królów różne dobra, aby z nich czerpali dochód potrzebny na opędzanie kosztów swego urzędowania, a więc i na utrzymanie młodzieży, co praktykę urzędową na ich dworach odbywała.
Wedle tego zwyczaju, postanowili rodzice wyprawić Mikołaja na dwór jakiegoś dostojnika. Najdogodniej im się wydało oddać go na dwór wojewody