Strona:O życiu i dziełach Mikołaja Reja z Nagłowic.djvu/24

Ta strona została skorygowana.

lgnęli, a i on z młodymi rad przestawał. Przy najweselszej nawet zabawie rozprawiano tam i o najpoważniejszych sprawach, bo wszystkiemi Rej się zajmował, o dobro publiczne się troszczył, więc z przyjemnością rozprawiał o tem, co mu się wydawało dobrem, a bez miłosierdzia nastawał na to, co mu się złem widziało. Tak to owe zabawy i biesiady bywały niekiedy dla młodszych poniekąd nauką o tem, jak sądzić o sprawach publicznych.
Poważano dom jego powszechnie. W najdalsze okolice rozchodziła się wziętość Reja; odwiedzali go chętnie ludzie głośni, znaczni. Od usług sąsiedzkich nie usuwał się, do porady był chętny, więc jej szukano u niego, a i pomocy nie rzadko. Brano go na rozjemcę w sądach polubownych, rozstrzygał spory rodzinne, bywał często opiekunem małoletnich, a nie tylko krewniaków, ale i obcych.
Gospodarował, jeździł, bawił się, posłował, a jednak starczyło mu czasu na ciągłe czytanie ksiąg, czy to kościelnych, czy świeckich i na pisanie dzieł rozmaitej treści. Pisywał też wiele i coraz więcej zyskiwał sobie wziętości i rozgłosu, a ludzie coraz bardziej nawykali przez to do polskich książek.
Miał też i nieprzyjaciół dość, a nawet srodze zawziętych, a ci wymyślali na niego różne bajki, że jest żarłokiem, jakiego na świecie nie było. Jeden z owych nieprzyjaciół Reja pisze o nim, że każdego dnia zjadał na czczo korzec śliw, praśnego miodu „pół rączki“, wielkie niecki surowych ogórków, grochu w strączkach cztery kwarty. A potem garniec mleka z chlebem, kopę jabłek, kilka półmisków roz-