Na wstępie zastanawia się nad tem poeta, dlaczego Bóg stworzył człowieka, jakie mu wytknął obowiązki i jakie nadał prawa, jak Bóg uposażył człowieka, jak rozmaitą dał mu naturę. Jeden jest z natury wesoły, hojny, wspaniały, bo ma naturę krewką, czyli jest „krewnik“, jak Rej powiada. Taki skacze, miłuje, „dałby bardzo rad każdemu, by jeno co miał“. Inny jest pyszny i zuchwały. Nazywa go Rej: „kolerykiem“. „Ten wnet chce być hetmanem (wodzem), a choć nic niema, przecież panem sobie się zda“. Bywają też leniwi, ospali, a tych zowie „flegmatykami“. „Flegmatyk zaś chrapie, a na brzuch pluje, a przedsię i omacnie kufla pódle siebie maca“. Wreszcie są „melankolicy“, „frasowni, a rzadko weseli“. Taki „lamentuje, wszystko mu nie wczas, wszystko się mu krzywdą widzi“.
Ale Pan Bóg dał na to rozum człowiekowi i przykazania swoje, aby naturę poskramiał i dobrym był, przez dobrą wolę swoją. Zanim człowiek sam zacznie nad swoją naturą władać, powinni go rodzice do tego usposobić, przez dobre wychowanie. Należy dziecko „potrosze, nie gniewem, nie fukiem, ale jakoby igraniem, a nadobnem i łagodnem upominaniem pohamować, a potrosze go od złego odwodzić potrzeba, aby się w nim potrosze skromiły (poskramiały) one przyrodzone przypadki (wady) jego. Bo widzisz, i wosk póki miękki, tedy się rychlej pieczęć przyjmie, niźli kiedy stwardnieje“.
Należy też baczyć na to, aby dziecko dostawało takie jadło, któreby mu ku zdrowiu służyło. Nie trzeba pieścić dziecka wyszukanymi, delikatnymi pokarmami, bo: „żołądek, czemu z młodu przywyknie,
Strona:O życiu i dziełach Mikołaja Reja z Nagłowic.djvu/53
Ta strona została przepisana.