Tkwią w Reju wszelkie właściwości ówczesnego szlachcica, ale szlachectwo pojmuje nie jako przywilej herbowy, jeno jako szlachetność duszy, skoro naucza, że prawe szlachectwo powinno być gniazdem „cnoty, sławy, każdej powagi i poczciwości“, a nie tylko odziedziczonem prawem.
Stanem włościańskim nie tylko nie gardzi, ale go ceni i na równi kładzie z innymi stanami, skoro powołuje wieśniaka, wójta, do rozmowy „z panem i plebanem“.
Wielbi uczciwość pożycia małżeńskiego i przyjaźń, sam dobry mąż, ojciec i przyjaciel najlepszy.
Był wesół i dowcipny. Wesołości nie szukał w zabawach sztucznych, wyszukanych, bo rozweselały go: słoneczna pogoda na świecie, świeża zieleń w ogrodzie, piękne kłosy na polu, szum lasu, woń kwiecia w sadzie na wiosnę, igranie dzieci, zajęcia gospodarskie, widok domowych zwierząt, wszystko, na co patrzał. A wesoło mu było w duszy, bo umiał na świat i życie spoglądać pogodnie, jasno, spokojnie, bez uprzedzeń, bez goryczy i bez wyrzutów sumienia.
»I!o krotofila każda, skądkolwiek wypadnie,
Zafrasowane serce rozweseli snadnie «.
Dowcipy Rejowe powtarzano szeroko i daleko. Raz się ktoś przechwalał, że wszystko wie. Na to Rej powiedział: „Wieprz, powiadają, iż kiedy trawa roście (rośnie), tedy słyszy — acz się mie tego żaden wieprz poprawdzie nie zwierzał“. W dowcipach był niekiedy rubaszny, nawet swawolny, ale nigdy wyuzdany, nigdy wszeteczny.