Strona:O Adamie Żeromskim wspomnienie.djvu/031

Ta strona została uwierzytelniona.

lewiska w dwumilowym conajmniej pochodzie. Probowano gonić uchodzące wody morza, niosąc dużą łódź na ramionach. To jednak było nad siły młodzieńców, a nawet mężów dojrzałych. Wówczas Adaś wpadł na dowcipny pomysł, żeby okrągłe drzewca grubych tamtejszych wioseł, podkładać pod płaskie dno łodzi i kolejno je zmieniając, popychać, jakby na walcach. Dojrzali mężowie posłuchali tej rady i oto ciężka łódź, spychana siłą zbiorową, szybko pomknęła po przemokłych piaskach i błotach, niczem na kołach. Udało się dogonić odpływ, dotrzeć do głębi, odepchnąć łódź wiosłami od mielizny i, brodząc w wodzie, wsiąść ze wszystkiemi dziećmi do wnętrza.
Niestety! I tutaj uczeń, liceum Montaigne’a musiał uczęszczać na lekcye do nauczyciela miejscowej szkoły, a nawet, zdążając do kąpieli pod cienistemi alejami Foret, albo na spacer z ojcem w okolice, ćwiczyć się w sztuce szybkiego liczenia, uprawiać francuski „calcul mental“. Za to, gdy odrobił swe lekcye, z jakąż to radością wiosłował z towarzyszami, albo sam, wyrtając wiosłem na tyle łodzi — „en godillant! Gdy zżęto zboża i zaczęły się zabawy wiejskie, tańce na placu przed merostwem, przypominające zarówno kontredans, jak, poniekąd, mazura, przy dźwiękach kobzy i piszczałek, igrzyska bretońskie w strojach narodowych, przestrzeganych ściśle, walki najsilniejszych parobków, odpusty i fety rybackie na morzu, Adaś miał codziennie coś nowego do obserwacyi. Po kilkakrotnem zwiedzeniu Concarneau z jego staremi bastyonami i murami, które niegdyś pilnowały wejścia do miasta, — gdy ta zatoka chłodem już tchnęła, Adaś udał się dla zażycia jeszcze kąpieli morskich bardziej na południe, na półwysep Quiberon, do miasteczka tegoż nazwiska. Tu, w hotelu „France“, przy wspólnym stole słyszał mówiących i widział pijących wyższych i niższych oficerów marynarki. Z wybrzeża obserwował codziennie manewry floty, wyruszającej z portu na pełne morze, wielkie pancerniki, krążowniki, torpedowce i antitorpedowce. Wnet umiał na pamięć ich nazwy i powziął o nich istną wiedzę tajemną, zbiór niemały wiadomości wszelkiego rodzaju, którym mógłby zaimponować niejednemu dorosłemu. Cały półwysep Quiberon zdeptał w czasie wycieczek, zliczył wszystkie menhiry, które stróżują jeszcze na cyplach tego małego lądu, a nawet lekką swą stopą przesunął się tuż na pograniczu obszaru piasków ruchomych za portem Penthièvre. Kąpiele, wędrówki po skałach wybrzeża i wycieczki wypełniły małemu ten interesujący czas pobytu w Quiberon.
Zwiedzał wielkie hale rybne po połowie, zwożonym z oceanu i z „małego morza“, — badał szczegółowo wielkie kamienie, czyli menhiry i płaskie