Strona:O Adamie Żeromskim wspomnienie.djvu/036

Ta strona została uwierzytelniona.

w milczeniu przypatrywał się rozmaitym panom, dygnitarzom i matadorom, którzy wówczas zaciekle bronili prawa do fałszowania pamiątek i zabytków narodowych, za wszelką cenę postanowiwszy utrącić jakąkolwiek krytykę. Za to złożył wieniec na płycie grobowej jego przezacności Henryka Bukowskiego, który śpi tam pod murem rapperswilskim, w zamkowym ogrojcu. Nie znał go i nie widział, lecz zdawna kochał, a obcowanie z tamtym cieniem równoważyło chamstwo żyjących. Jeżeli co jeszcze łagodziło nieznośne uczucia chłopca w tym czasie, to wycieczki łodzią po cichem jeziorze zürichskiem do wysepek. Inselau i Lutzelau, schronienia Ulricha von Hutten, — w kierunku Stäfy, mieszkania Göthego, lub pod górę Etzel, gdzie swe posłania do braci układał Andrzej Towiański. Niemałą radość sprawiło mu poznanie Teodora Tomasza Jeża, starca podówczas niemal stuletniego, który jeszcze trzymał się krzepko i żwawo walczył z „batignolczykami“. Rycerski starzec opowiadał dwunastoletniemu, marzącemu chłopcu o roku 48-ym na Wegrzech, o generale Bemie i generale Dembińskim, o powstaniu 63-go roku, o bitwach, marszach, noclegach w polu, o przygodach i wesołych facecyach wojennych. W sali hotelu „Zum Schwan“ można było widzieć dziwną scenę: starca i chłopca, pochłoniętych przez sen, który się jednemu śnił, jako miniona sława, a drugiemu jako jej utęsknione pragnienie. Gdy proces został kapitalnie i najsromotniej przegrany, Adaś powrócił do Saint-Palais na resztę wakacyi. Z podwójnym zapałem chwytał szczęśliwe dni nad morzem, pływał łodzią do starej latarni morskiej z czasów Vauban’a, Tour de Cordouan, stojącej na pograniczu ujścia wód Girondy do morza. Zwiedził ją całą, od podstawy, kaplicy i wielkiej sali do szczytu, wwiadując się w zeszłowieczne urządzenia tego dzieła morskiego. Z wygodnej galeryi Tour de Cordouan mógł zobaczyć całkowitą konfiguracyę wybrzeży, rzucić okiem w głąb oceanu i w głąb Girondy, krainy hugonotów i girondystów.

Po powrocie z letnich wywczasów, w klasie siódmej, obok pana Haranger, objął niektóre lekcye profesor Leman. Przybyła historya i geografia Francyi, oraz język niemiecki. Siódmoklasista, posiadłszy już teraz francusczyznę nie tylko pod względem obfitości zwrotów i poprawności pisowni, ale i co do akcentu zupełnie paryskiego, zaczął troszeczkę francuzieć. Czytał z upodobaniem francuskie książki i pisma dla młodzieży, nasiąkał uczuciowo zanadto Francyą, jej przeszłością i dzisiejszą kulturą. Zresztą niektóre zasoby wiadomości były, poniekąd, balastem dla polaka.