Strona:O Adamie Żeromskim wspomnienie.djvu/042

Ta strona została uwierzytelniona.

się na ulicy Kościeliskiej, a on mieszkał na Bystrem, to też męczyła go bardzo tak odległa droga. Ratował się rowerem, ale i rower był tylko w części pomocny, gdyż pod górę trzeba było dobrze pracować nogami. To też wciąż marzył o „Łysce“, która bezczynnie trawiła czas w Nałęczowie. Po pobycie nad morzem gimnastykował się, kąpał rano w zimnej wodzie, boksował, o ile było z kim, i znowu wstąpił do drużyny skautowej, której pierwsze zebranie odbyło się w połowie września 1913 roku. Pięć godzin lekcyi w klasie, a oprócz tego godzina lekcyi niemieckiej, wypełniały mu czas po brzegi. W drugiej połowie września nowa bieda zwaliła się na nieszczęśnika: gdy przechodził, wracając ze szkoły, obok domu krawca Kowalskiego na Krupówkach, jeden z psów, których ilość i swoboda ruchów w Zakopanem rywalizuje z najplugawszemi dzielnicami Konstantynopola i Pekinu, wypadł z brudnego dziedzińca, rzucił się i we dwu miejscach ukąsił go w nogę. Skończyło się wszystko na przestrachu, gdyby nie podejrzenie, czy pies nie był wściekły. A więc konsultacye lekarzy i natychmiastowy wyjazd do Krakowa po poradę u doktora Bujwida. Szczęściem sekcya głowy psa wykazała brak oznak wścieklizny. W czasie pobytu w Krakowie (dla zupełnego upewnienia się co do pokąsania) Adaś zwiedzał wystawę pamiątek po księciu Józefie Poniatowskim i muzeum Czapskich, a z Witoldem Płoskim urządzenia uniwersyteckie. Na pociechę za te biedy, jakich doświadczył wskutek „okoliczności“ z psem zakopiańskim, dnia 24 października przyjechała z Nałęczowa upragniona „Łyska“. Mógł teraz na koniu odbywać codzienne kursa do gimnazyum. Konia zostawiał w stajni u rzeźbiarza Sobczaka na czas wykładów, a sam odbywał naukę w szkole, po której skończeniu gnał do domu na Bystre.
W końcu listopada tegoż roku drużynowym całej drużyny zakopiańskiej został p. Andrzej Małkowski, organizator skautingu we Lwowie, który prowadził był skautów polskich do Anglii przed oblicze Baden-Powela. W grudniu Adaś począł jeździć na nartach i brał udział w ćwiczeniach narciarskich drużyny skautowej w górach. Nabywszy za 15 koron małe saneczki góralskie na jednę osobę, zaprzęgał do nich „Łyskę“ i jeździł wygodnie a szybko do gimnazyum w czasie wichrów i śnieżyc.
P. Andrzej Małkowski, drużynowy zakopiańskiego skauta, stał się wkrótce dyspozytorem dusz i ciał swych młodych podwładnych. Wszystko, cokolwiek mówił, co zalecił, co wdrażał, uważane było za święte, nietykalne, najwyższe i niepodlegające dyskusyi. Rozkazy jego były spełniane ze ślepem, iście żołnierskiem posłuszeństwem i ścisłością. Skaut, ten genialny wynalazek angielski, ogarnął całą duszę Adasia. Znalazły tu swą