szono, gromadzono, wytaszczano w góry, dźwigano w głębokim sekrecie z miejsca na miejsce. Raz wraz plutonowy trzeciego plutonu dokądś pędził na „Łysce“ co koń skoczy. A wszystko w wielkiej, najgłębszej, niedostępnej tajemnicy. Pewnego razu Adaś, wciąż nad czemś pracujący, schylony nad swym warsztatem, jął przygotowywać duży łuk z rozrosłego jałowca, kręcić nadzwyczajnie mocną cięciwę i fabrykować a naklepywać strzały z metalowemi ostrzami. Gdy wielki łuk był gotowy, począł się ćwiczyć w strzelaniu do celu i, mimo swego złego wzroku, trafiał do tarczy ze znacznej odległości. Wszystkie te przygotowania szły w tempie przyśpieszonem i, widać, na rozkaz z góry. Nie można było dobadać się, co znaczą, a nie wypadało przenikać do tajemnicy skautowej, zaprzysiężonej wobec przełożonej władzy. Dopiero pewna rozmowa na drodze z p. Andrzejem Małkowskim rzecz wyświetliła. Chodziło o rzecz prostą i jasną — o „Termopile“. Pan Andrzej Małkowski postanowił stworzyć w Tatrach Termopile dla Moskwy nadciągającej: nie puścić jej przez Tatry, zamknąć pewne doliny i raczej zginąć ze skautami, niż dopuścić do przekroczenia naszego górskiego kraju. Postanowił uczynić „dzieło straszliwe, heroiczny przykład, któryby Polską zatrząsł od krańca do krańca i obudził ją ze snu niewoli“. Gdzieś w pieczarach górskich ukryte zostały zapasy, jakaś broń i jakaś amunicya, a w braku tej broni i amunicyi, miano wrogowi zagrodzić drogę ... łukami z jałowca, godząc w jego piersi ostrzami blaszek, które Adaś, jego „druhowie“ i podkomendni pracowicie klepali na swych warsztatach. Zarówno małoduszne rozporządzenie co do palenia bluz skautowskich, jak te przygotowania do całopalenia młodzieńczych ciał w boju mężnym bez granic i ofiarnym bez zastrzeżeń, ten sen o sławie, która miała być wywalczona łukami w dobie karabinów maszynowych, granatów ręcznych, gazów trujących, ognia miotanego na odległość, grubych bert, trafiających do celu na odległość stu kilometrów, bomb rzucanych z aeroplanów — zawisły w powietrzu, gdy się okazało, że Moskale stchórzyli i nie kwapią się do Zakopanego. Zlękli się może dziecięcego wojska na górach. Wkrótce p. Andrzej Małkowski wyjechał do Wiednia, stamtąd do Szwajcaryi i do Ameryki Północnej. Dochodziły wieści do wiernych mu podkomendnych, iż organizuje legion w Kanadzie, że jest we Francyi... Aż wreszcie dziś przyszła wieść najpewniejsza, iż wioząc zlecenia od władz wojskowych we Francyi dla generała Żeligowskiego na Krymie, wraz ze statkiem wyleciał w powietrze w zatoce Messyńskiej, gdy statek ów najechał na pływającą minę. Płomienny drużynowy zbiera w zaświatach pod-
Strona:O Adamie Żeromskim wspomnienie.djvu/045
Ta strona została uwierzytelniona.