komendnych dawnego zastępu, jakby ich straszliwym rozkazem wołał z tej ziemi na zbiórkę nową...
Po wyjeździe p. Andrzeja Małkowskiego komendantem drużyn skautowych w Zakopanem został ks. Władysław Korniłowicz. Nie myślano już teraz o prowadzeniu wojny, a góry i doliny traktować poczęto, jako teren do zwyczajnych zbiorowych wycieczek. „Łyska“ przeprowadzona została do szopy, zbudowanej na dziedzinie korniłowiczowskiej przez nie walczących legionistów wschodniego legionu, którzy utrzymywali się z ciężkiej pracy fizycznej w tartakach i u cieślów. Tu pozostawała wyłącznie na opiece Adasia. Karmił ją, poił, czyścił, zaprzęgał i odprzęgał, pasł na ogrodzie, dźwigał dla niej siano i zrzucał je ze strychu do żłobu. Ale utrzymanie konia w Zakopanem z biegiem wojny i wobec wzrastającej drożyny wszystkiego stawało się niepodobieństwem. Siano drożało z dnia na dzień. O owsie nie było mowy. Rzadko już dostawała kawałek chleba lub kosteczkę cukru. Darmo żałośnie wystawała pod Adasiowem oknem i biła u drzwi kopytem. Zjadała wszystkie dochody. Zrazu poszła do Kościeliskiej doliny na przekarmienie do przygodnego leśnika, którym został jeden z legionistów wschodnich, a gdy tamten wstąpił do legionu walczącego, sprzedana została do dworu w Kuźnicach, w nadziei, że tam znajdzie paszę dobrą i służbę łagodną. Junackie harce i wesołe biegi pod siodłem młodego swego pana musiała zamienić na twarde, stałe chomąto i dźwiganie węgla z kolei. Ale wolna „Łyska“ miała swoje fanaberye i nałogi. Nie nadała się do wożenia węgla. Biedna „Łyska“! Przyjaciółka i towarzyszka tylu dni i tylu dróg nocami... Źrebiątkiem będąc, przychodziła po chleb i cukier wprost na balkon i do stołu w Nałęczowie. Dorósłszy, rozumiała swoich ludzi, doprawdy, jak świadomy współtowarzysz życia. Umiała spojrzeć w oczy z taką jasnością rozumu, z pasyą, lub przedziwną, nam ludziom niedostępną, godnością, jak pewnego razu piszącemu te słowa w Kościeliskiej dolinie... Sprzedana przez dwór w Kuźnicach do wojska, poszła na boje. Katował ją, pewnie, obcy żołdak. Zginęła, pewnie, pod kulami, czy pod razami, w furyi i szaleństwie znarowienia, gdy ją biciem zmuszano... Psy, może, rozdarły jej lśniące kłęby, a wilcy roznieśli wierne kości w obcem polu...