Strona:O Krasnoludkach i żelaznych górach (1929).djvu/14

Ta strona została uwierzytelniona.
— 12 —

śmieje krasnoludek, mówiąc cicho: Jesteś dudek!... I prędziutko wnet ucieka, a i Olaw też nie zwleka, bo się góra zamknąć może... ratuj! ratuj, wielki Boże!..
Nie opuszcza chłopak dłoni, raniuteńko do gór goni, by król szczęśliw był z roboty, by lud ujrzał dzionek złoty, dzionek złoty, cudne kwiecie, no, i wszystko, co na świecie...
Kiedy przyszedł, stara siedzi, ruchy chłopca ciągle śledzi...
A że kobiet tam nie było, więc się chłopię ach! zdziwiło, gdy ujrzała zblizka biedną, staruszeczkę samą jedną...
A że z zimna ciągle drżała, cichuteńko też płakała, więc okrycie wnet zdjął z siebie.
— Masz, staruszko, to dla ciebie!...
Potem wiercić począł góry i rozbijać z żelaz mury...