A gdy dzika krowa przyrzekła kobiecie, że będzie jej codzień dawała swe mleko wzamian za doskonalą trawę, kot znów odszedł w wilgotne, dzikie lasy i wymachiwał swym dzikim ogonem i przechadzał się swemi dzikiemi drogami, tak samo, jak przedtem. Atoli nie rzekł nikomu ani słowa.
Mężczyzna, powróciwszy z łowów z psem i z koniem, zadał to samo pytanie, co pierwej.
A kobieta rzekła:
— Już się nie zowie dziką krową, ale się zowie odtąd dawczynią dobrego pożywienia. Będzie nam dawała ciepłe, białe mleko, po wszystkie, wszystkie czasy, a ja ją będę karmiła, gdy ty wraz z pierwszym przyjacielem i pierwszym sługą wyruszysz na łowy.
Następnego dnia kot dawał baczenie, czy jaki inny dziki zwierz nie pójdzie do jaskini, ale żaden nie ruszył się z wilgotnych, dzikich lasów; więc kot poszedł sam. Widział, jak kobieta doiła krowę
Strona:O kocie, który sam chadzał na przechadzkę.djvu/14
Ta strona została uwierzytelniona.