Strona:O krasnoludkach i żelaznych górach (1939).djvu/18

Ta strona została uwierzytelniona.

niesz się czegoś, cały wysiłek pójdzie na marne. Nie daj się więc oderwać od pracy ani prośbą, ani groźbą.
Po tych słowach żabka skoczyła do wody, a Jaśko pędem zawrócił do zamku. Zgłosił się do króla i powiedział:
— Daj mi, królu, mocny kilof, a postaram się rozbić te skały. Tylko nie pozwól nikomu, najjaśniejszy panie, zbliżać się do mnie i w pracy mi przeszkadzać.

Król chętnie spełnił prośbę chłopca i Jaśko nazajutrz przed świtem wyruszył w drogę. Gdy doszedł do skały, z której wypływał strumień, usiadł na kamieniu i czekał, aż słońce wzejdzie. Gdy błysnął pierwszy promień, podniósł kilof i zaczął nim kuć skałę. Twarda była i spod stalowego ostrza sypały się gęsto iskry. Chłopiec bił z całej siły i po pewnym czasie skała zaczęła ustępować. Słońce wznosiło się coraz wyżej i chłopcu pot zrosił czoło, ale nie ustawał w pra-

16