— „Geben zy myr stempel eine Krone“.
Słucham zdumiony i pytam:
— Czy wy Niemiec?
— Ej, nie, proszę pana, Polak.
— A czemuż po niemiecku mówicie?
— A bo kupiec izraelit.
Pan Jan z pod Chwaniowa przyjeżdża do Sanoka.
— Panie Mendel, habe hundert korec haber zu verkaufen.
Oczywiście, jakżeby pan Jan z pod Chwaniowa mógł sobie ubliżyć, okazując przed kupcem zboża nieznajomość języka niemieckiego, lub niechęć do obcej mowy.
Hrabia Józio wchodzi we Lwowie do księgarni Seyfarta i Czajkowskiego (było to około r. 1875) i rznie po niemiecku.
— Co pan za figle wyprawia? — zapytałem hrabiego Józia.
— Jakto? jakie figle?
— Niemiecka rozmowa w polskim handlu, w polskiem mieście, toć to chyba żarty.
— A, a — nie żartowałem. Proszę pana, jak takiemu kupcowi mówić? Przecież mu nie powiem „panie“, bo nie należy do towarzystwa, a „ty“ powiedzieć mu także nie
Strona:O lekceważeniu ojczystej mowy.djvu/12
Ta strona została uwierzytelniona.