rzeczywistości jest taka — a inna być nie może — że pewne formy logiczne w sposób konieczny powstać muszą; dalszy ich rozwój zależy od założeń, jakie się przyjmuje w ontologji. Logistycy, płynąc w balonie pozornie od rzeczywistości oderwanym, wydają bezwzględne wyroki o tem, co może, a co nie może być o tej rzeczywistości powiedziane i to jeszcze w jakim języku powiedziane, daleko już poza kwestją logicznej niesprzeczności w dawnem znaczeniu. A do tego zgóry konstruują języki, które mają na celu, przez odpowiedni dobór znaczków, wytłamszenie odwiecznych problemów jako bezsensownych. Otóż ten bezsens należałoby jakoś udowodnić w języku ludzkim, a nietylko znaczkowym, który ostatecznie jest tylko szeregiem wygodnych skrótów dla zbyt zawiłych i przewlekłych operacji, a w istocie jest umyślnie według dowolnych do pewnego stopnia założeń, w celu tego dowodu skonstruowanym. Zamiast dowodu dostajemy zwykłą, już nie zamaskowaną niczem materjalistyczną dogmatykę, z powołaniem się na doświadczenia przyszłości. Doświadczenie wielką jest rzeczą: zrobiliśmy białko, zrobimy zczasem i komórkę, a wtedy...? Otóż to właśnie, że wtedy nic, bo jeśli komórka mogłaby być zrobiona, to jeszcze wtedy tajemnica jej reakcji i czuć pozostałaby w stosunku do poglądu fizykalnego ta sama. Co zaś do kryterjów wyboru pierwszych znaczków i postawienia pierwszych twierdzeń, logistycy nie dają żadnych wyjaśnień. Do tego logistyka nie daje nam naprawdę żadnych kryterjów wyboru między istniejącemi kierunkami w filozofji, opierającemi się o istotne elementy istnienia, tylko brane w różnych proporcjach ich ważności, od solipsyzmu, poprzez idealizm, aż do realizmu i reizmu. Ona je wszystkie w czambuł z, wyjątkiem fizykalizmu na równi deprecjonuje. Jest tak dlatego, że logika, tak jak fizyka, stoi po jednej stronie istnienia, nie uznając jego oczywistej dwoistości. Ale w gruncie rzeczy, jeśli się podstawowe pojęcia tych nauk zanalizuje, ale nietylko logicznie, jak mówią wiedeńczycy, ale ontologicznie, to widać, że one obie razem implikują tę dwoistość, której się pozornie, w pewnej już odległości od swych podstaw, niby wyrzekają. Czcząc głęboko obie te dziedziny, twierdzę, że kompetencje ich muszą być ograniczone i sądzę, że ogólnikowo ukazałem do tego podstawy. Logicy twierdzą, że w postaci swych systemów tworzą narzędzia dla badań filozoficznych! Że tworzą faktycznie machiny o szalonej precyzji i komplikacji w dalszych ich rozwinięciach to jest fakt. Ale co do podstaw i prawdziwej użyteczności ich, o której nic prawie istotnie nie słychać, to inna jest zupełnie sprawa: nie widać, aby sami dotąd użyli narzędzi swych w sposób rewelacyjny i płodny. Bo to, co mówią da się i zwykłym językiem powiedzieć i niema w tem
Strona:O ontologicznej beznadziejności logiki, fizykalizmu i pseudo-naukowego monizmu wogóle.djvu/13
Ta strona została uwierzytelniona.