sobie cały skarb zasad polityczno-moralnych, nagromadzonych w dziełach Seneki, Epikteta i Marka, Aureliusza. Według tych panów, wielkie dzieło Odkupienia, śmierć Zbawiciela, krew męczenników, długie walki Kościoła za prawdę i wolność były niepotrzebne, bo starożytne społeczeństwo w logicznym, dalszym rozwoju swoim, byłoby samo przez się, z siłami przodzonemi, przez konieczność historyczną, osiągnęło wszystkie owe wielkie rezultaty, które my ze słuszną duma przypisujemy pracy cywilizacyjnej Kościoła. Cały system ten grecko-rzymski, choć posługujący się wielką uczonością a zawierający w sobie wiele prawd szczegółowych, drugorzędnych, jest z gruntu chybiony, bo nie umie odróżnić naturalizmu starożytnych ludzi od uduchownienia świata chrześcijańskiego, a są to jednak dwie rzeczy tak od siebie różne, że niepodobna wyprowadzać jednej z drugiej.
Zamykam krotki przegląd głównych systemów, za pomocą których nowożytny racyonalizm usiłował wytłumaczyć początki chrześcijaństwa Wygłosił on liczne teorye, jednę dziwniejszą od drugiej, a wszystkie różniące się tak w metodzie, jak w ostatnich wynikach. Dla Ernesta Renana religia chrześcijańska jest produktem semickim, niemającym nic wspólnego z Persyą lub Indyami. Dla Ernesta Bunsena jest ona utworem perskim, potajemnie przemycanym do Palestyny; trzeciemu Ernestowi p. Havet, który ogłosił już trzy grube tomy o początkach chrześcijaństwa (Le Christianisme et ses origines), wydaje się system Bunsena uczoną mrzonką[1], a chrześcijaństwo wyrobem przeważnie greckim[2]. Inni znowu ogłosili chrześcijaństwo za jedno z bramanizmem lub z budyzmem, inni nareszcie z mitologią egipska. Samo istnienie tak różnych a wykluczających się na wzajem systemów, dowodzi niewątpliwie jednej rzeczy, a niesłychanie ważnej, że jest niepodobnem, aby sprzeczne między sobą teorye były wszystkie razem prawdziwe. Jedna, co najwięcej, tylko może być prawdziwą, a wtedy wszystkie inne będą uczonemi bajkami, doctae fabulae, jak Św. Piotr