nazywał genealogie chrześcijaństwa, robione za jego czasów[1]. Ale może ani jedna nawet nie okaże się prawdziwą, a wtedy wypadnie zastąpić ją systemem zupełnie innym, z gruntu odmiennym. Czy taki system jest możebny? czy warto go szukać po tylu próbach niefortunnych? na to sami czytelnicy odpowiedzą, gdy zechcą łaskawie towarzyszyć dalszym rozprawom. To jednak z góry widocznem, że taki system jest potrzebny. Chrześcijaństwo jest olbrzymim dziejowym wypadkiem, którego skutki trwają dotąd, a nawet tak głęboko przenikają życie nowoczesnych narodów, że bez chrześcijaństwa ani ich teraźniejszości zrozumieć nie można, ani odgadnąć ich przyszłości. O każdym z narodów europejskich powiedzieć można bez przesady, że samowiednie czy bezwiednie, czy nawet wbrew jego woli religia chrześcijańska jest jego duszą ożywczą, bez której nie byłby narodem. Zrozumieć fakt takiego znaczenia jest nietylko rzeczą szczytną i wzniosłą, nietylko konieczną potrzebą, choćby tylko dla praktycznych względów, lecz jest niewątpliwie także problemem, dającym się rozwiązać. Jeżeli dotąd nadaremnie racyonaliści usiłowali wytłómaczyc początki chrześcijaństwa, to jedynie dlatego, że nie trzymali się metody prawdziwej. Skoro chrześcijaństwo jest faktem dziejowym, należało je badać za pomocą historycznej metody, a nie a priori, według z góry powziętych pojęć filozoficznych. Metoda zaś historyczna zaczyna od krytycznego rozbioru dokumentów, bo bez nich nie można rozprawiać o faktach. Powstaje więc pytanie: czy są dokumenta, z których dałyby się wysnuć pewne wiadomości o początkach naszej religii? a jeżeli są, jakąż one mają wartość krytyczną i z jakich czasów pochodzą? Na te pytania równie ważne, jak ciekawe, odpowiem w rozprawach następnych.
- ↑ List II, rozdział I, str. 16.