ści swoich[1]; zresztą sam Mateusz dodaje, ze uczniowie Jana opowiedzieli Jezusowi zgon jego[2]. Józef Flawiusz przeciwnie pisał za Domicyana, sześćdziesiąt cztery lat po śmierci Chrzciciela[3], kiedy mało kto pamiętał okropne szczegóły tragedyi w zamku Macheros, pisał dla kół urzędowych rzymskiego imperyum, dla których zgon św. Jana był rzeczą najzupełniej obojętną.
Czytamy w ewanieliach mnóstwo imion własnych. Herod W., Archelausz, Herod Antypas, Filip tetrarcha, Herodyada, Annasz i Kajfasz arcykapłanowie, Poncyusz Piłat starosta, przesuwają się przed naszemi oczami. Te nazwiska nie są zmyślone ani przeinaczone, jak w legendach Budy lub Zoroastra, znamy je przecież z innych autorów. Muszę tu wspomnieć o pisarzu, którego dzieła mają dla nas wartość nieobliczoną, o Józefie Flawiuszu. Był to człowiek umiarkowany, dosyć nawet, jak na żyda uczony, znający nieźle literaturę grecką, a miał również wielkie, jak bolesne zadanie przed sobą, z którego wywiązał się zaszczytnie: napisał dzieje swego narodu, gdy ten zniknął z widowni politycznej świata Charakter Józefa nie zasługuje na szacunek, bo miał smutną odwagę, że stał przy boku Tytusa, kiedy paliła się Jerozolima, a później żył na dworze Domicyana, największego wroga żydowskiego imienia. Ale jako pisarz ma on prawo do wdzięczności wszystkich pokoleń, bo jego książka „o wojnie żydowskiej“ jest jedynem spółczesnem opowiadaniem o straszliwym zgonie narodu żydowskiego, a niemniej ważnem jest drugie jego dzieło, tak zwana Archeologia Żydowska w XX księgach, pełny cennych szczegółów komentarz geograficzny i historyczny do Starego i Nowego Testamentu.
W dziełach Józefa Flawiusza powracają wszystkie główne postacie z ewanielii. Historyk żydowski opowiada ścięcie Chrzciciela[4] i zgon Jakóba, brata Chrystusa Pana[5], wspomina w kilku słowach o życiu i śmierci Zbawiciela[6], opisuje