Pięćdziesiąt kwitnących miast, a dziewięćset ośmdziesiąt pięć miasteczek lub wsi, zostało zburzonych do szczętu, a koło r. 140 nie byłby nikt potrafił wskazać ich położenia, obliczać ich odległości, opisać ich powierzchowni, bez narażenia się na grube błędy, bez uciekania się do niedorzecznych zmyślań. W takich warunkach jest hypoteza Baura o późnem powstaniu ksiąg historycznych Nowego Testamentu kompletnem niepodobieństwem, bo, jak świadczy każda ich stronnica, a potwierdzają Papiasz i Ireneusz, trzy z nich zostały napisane, kiedy jeszcze stała Jerozolima i świątynia Salomona. Mateusz pisał swoją w Palestynie, Marek i Łukasz w Rzymie wedle opowiadali Piotra i Pawła, a w części z osobistych wspomnień. Mógłby kto zarzucić, że czwarta ewanielia wyszła dopiero trzydzieści lat po wojnie Tytusa
na widok publiczny, a jednak zawiera bardzo dokładne szczegóły topograficzne, ale zważmy, ze autor jej, zanim przeniósł się do Efezu, mieszkał wiele lat przy Najśw. Pannie w stolicy palestyńskiej.
Kto pod każdym względem chce ocenić niezrównaną dokładność geograficzną i historyczną ksiąg Nowego Testamentu, niech przeczyta kilka kart w Koranie lub Aweście. Ujrzy się tam odrazu w świecie fantastycznym, bez chronologii i geografii, bez ładu i rzeczywistości. Albo niech weźmie do ręki Kurcyusza opis wypraw Aleksandra W., zawierający tyle uchybień przeciw geografii, że niektórzy filolodzy, np. Glarean, uważali to dzieło za podrobione. Już starożytni pisarze wytykali Wirgiliuszowi niejednę tego rodzaju pomyłkę[1], a nawet Liwiusz, mówiąc o najdawniejszej historyi i geografii włoskiego półwyspu, grube popełnia anachronizmy[2].
Gdyby protestant Réville choć pobieżnie był przeczytał napuszoną biografię Apoloniusza z Tyany, nie byłby jej z pewnością przyrównywał do czterech ewanielij. Apoloniusz, jak zaręcza jego biograf Filostrat, żył za Domicyana, a sam Filostrat pisał na dworze Septimiusza Sewera jakie sto lat później. Udaje, ze czerpie z pamiętników niejakiegoś Damisa,