Ale, powiada Renan[1], cud żaden nigdy się nie wydarzył, bo jest niemożebny. Przed Renanem napisał Zeller, że nigdy nie uwierzy w zmartwychwstanie Jezusa, chociażby jak najlepiej było poświadczonem[2]. Podobnież astronom starej daty nie chciał uwierzyć w istnienie księżyców Jowiszowych, choć mu Galileusz ofiarował swój teleskop. Nigdy aż do śmierci przezeń nie popatrzał, bo wiedział z góry, że nie może być żadnych księżyców naokoło Jowisza. Przy takiem jednak usposobieniu nie chodzi już o to, czy świadkowie są bardziej lub mniej kompetentni, lecz raczej o problem metafizyczny, o to, co jest możebnem, a co niem nie jest. Kwestya niesłychanie ważna, bo jeżeli ewanielie, mimo zadziwiającej swej prawdomówności, uważane są przez racyonalistów za legendy, to jedynie dla cudów. Cudów bowiem, pisze Renan[3], nie godzi się przypuszczać.
Zobaczmy więc, czy cud jest możebny!
Dwie są szkoły, które odrzucają dzisiaj cuda: materyaliści i deiści. Pierwsi poczynają sobie bardzo logicznie, bo cud jest interwencyą Opatrzności, a kto nie uznaje Opatrzności, musi także odrzucać każdą jej interwencyę. Nie tutaj jest miejsce zbijać teoryę materyalistyczną, wykazać niezliczone kontradykcje, których się ona dopuszcza, gdy chce tłómaczyć tajemnice świata. Zrobiło to zresztą w naszych czasach tylu wielkich uczonych, że byłabyto praca zbyteczna, gdybym chciał traktować nanowo przedmiot najgruntowniej przez nich opracowany. Zwrócę tylko uwagę łaskawych czytelników na znakomite dzieło księdza de Broglie o pozytywizmie[4], napisane z pełną znajomością przedmiotu. Rezultat zaś, do którego doszedł profesor uniwersytetu paryskiego, jest tensam, który w przeszłym roku wyłożył słynny Pasteur wobec akademii francuskiej: że metoda pozytywizmu