„O głupi Galatowie, któż was omamił, że nie słuchacie prawdy, wy, przed których oczami Jezus Chrystus ukrzyżowany już przedtem był ogłoszoną? Tego jednego choć się dowiedzieć od was, czy z uczynków zakonu wzięliście ducha, czy ze słuchania wiary? Takeście głupi, że począwszy od ducha, teraz kończycie ciałem“[1].
Tłómaczy im potem, że zakon był tylko przygotowaniem do wyższych obietnic, pedagogiem niejako, wiodącym do Chrystusa. Ale gdy przyszedł Chrystus, ci, co w Niego uwierzyli, nie potrzebują więcej pedagoga. Z niewoli zakonnej stali się wszyscy uczestnikami wolności Chrystusowej.
Jak dzieci niedorosłe pod opiekunami, tak była ludzkość cała pod surowym rządem zakonu; ale gdy przyszło wypełnienie czasów, Chrystus, Syn Boży, śmiercią swoją, na krzyżu wykupił tych, którzy byli w niewoli, i dał im synowstwo Boże. Wracać pod jarzmo zakonnych przepisów jest tosamo, co porzucić dziedzictwo synów Bożych i skazać siebie na dobrowolną niewolę. I pisze Paweł owe wielkie słowa:
„Nie masz już Żyda ani Greka, nie znasz niewolnika, ani wolnego; nie masz mężczyzny ani niewiasty, bo jedno wszyscy jesteście w Chrystusie Jezusie“[2].
Jednakże nie o część dogmatyczną listu teraz chodzi, lecz o fakt antjyocheński, który podobno tak jaskrawo oświeca straszliwe rozdarcia i walki pierwszego chrześcijaństwe, les terribles déchirements, nad któremi Renan ubolewa. Otóż Paweł, aby uspokoić skrupuły Galatów i odzyskać dawną, jaką miał u nich, powagę, tłómaczy im na wstępie, że nie jest posłannikiem ludzi, lecz Boga, że jest prawdziwym apostołem, czemu, zdaje się, przeczyli wspomniani podziemni intryganci, a dodaje, że inni apostołowie są w zupełnej z nim zgodzie i poniekąd potwierdzili go jako szczegółowego apostoła pogan. O spotkaniu i zawartej z apostołami ugodzie, po czternastu latach nieobecności w Jerozolimie, przytoczyłem już wyżej słowa ś. Pawła. Po nich tak dalej ciągnie:
„A gdy przyszedł Cefas do Antiochii, w twarz jemu się sprzeciwiłem, ponieważ zasłużył na naganę. Albowiem przed-