tem, niż przyszło kilku od Jakuba, jadał on z poganami; od chwili zaś, gdy przyszli, cofnął i oddzielił się, bojąc się obrzezanych. A w tęsamą, co on, hypokryzyę popadła reszta Żydów, tak, że nawet Barnabasz został pociągnięty ich obłudą. Ale gdy widziałem, że nieprosto chodzili według prawdy ewanielii, rzekłem Cefasowi przed wszystkimi: Jeżeli ty, Żydem będąc, żyjesz po pogańsku, a nie po żydowsku, dla czego pogan zmuszasz, aby żyli po żydowsku“[1]
Na tym drobnym i dosyć niewinnym fakcie zbudowano stos najdziwaczniejszych hipotez. Jedni znaleźli w nim argument przeciw nieomylności papieskiej, bo Piotr niby pomyli się w kwestyi dogmatycznej, drudzy przeciw wspólnemu pobytowi obu apostołów w Rzymie, bo ludzie, co do tego stopnia się nienawidzili, oczywiście nie mogli w zgodzie i miłości zakładać razem Kościoła rzymskiego. Trudno nie wyrazić zadziwienia z powodu tak śmiałych konkluzyj. Odpowiemy później na pytanie, czy Piotr rzeczywiście był w Rzymie razem z ś. Pawłem. Co do papieskiej zaś nieomylności, każdy widzi, że fakt ten nic z nią nie ma wspólnego Piotr źle zrobił, że wbrew swojemu przekonaniu, a nawet wbrew publicznemu nauczaniu swemu, jedynie przez bojaźń i wzgląd ludzki przestał jadać z chrześcijanami pogańskiego pochodzenia. Nie chodziło w tym razie o żaden dogmat, lecz o cywilną odwagę, a ta niezawsze jest towarzyszką nieomylności.
Sprowadziwszy zdarzenie w Antyochii do rozmiarów zwykłej sprzeczki, jakie nieraz mieli ze sobą apostołowie, nie widać w niem nic nadzwyczajnego, nic, coby wywarło wpływ jakiś na rozwój chrześcijańskiej sprawy. Jeżeli niektórzy pisarze kościelni i teologowie nie mogli oswoić się z myślą, żeby Piotrowi którykolwiek z apostołów śmiał opierać się lub nawet uchybiać, a ztąd wbrew oczywistej prawdzie historycznej twierdzili, że nie z Piotrem, lecz z jakimś nieznanym Cefasem pokłócił się Paweł, to stosowali najniesłuszniej zwyczaje i stosunki etykietalne późniejszych wieków do czasów i ludzi apostolskich[2]. Inaczej trudno wytłó-