gusa, według dzieła jego Άπόφασις; tj. Objawienie[1]. Dwa te świadectwa o życiu Szymona czarnoksiężnika są dawniejsze od romansu Klemensa, a nie zdają mi bardzo naukowo poczynać sobie ci, którzy więcej wierzą romansowi z trzeciego, niż poważnym dokumentom historycznym, z pierwszego i drugiego stulecia; co więcej, którzy polegając na romansie niesmacznym i kłamliwym, ogłaszają za niezasługujące na wiarę najpewniejsze świadectwa, za niebyło najlepiej potwierdzone fakta!
Mógłbym tu zakończyć polemikę przeciw szkole Baura i Lipsiuszowi, gdyby Renan, pisarz zdolny, ale zmienny i lubiący się w paradoksach, nie był kwestyi założenia rzymskiego Kościoła nadał nowej, niespodziewanej formy; a że wszystko, co się tyczy tego Kościoła, ma dla nas i dla całego świata niezwykłe znaczenie, nie mogę milczeniem pominąć, najnowszej hypotezy o jego początkach.
Renan przyjmuje jako fakt niewątpliwy, że Piotr i Paweł za Nerona zginęli w Rzymie, jeden na krzyżu, drugi od miecza, i że aż do śmierci byli w najlepszej zgodzie, bo oni byli wyżsi nad stronnictwa i zawsze się kochali[2]. W tem wszystkiem, z wyjątkiem może chronologii, o której nie czas teraz się spierać, jestem jednego z Renanem zdania. Ale po śmierci apostołów, powiada Renan, pozostały ich stronnictwa, a te wzajemnie się niecierpiały. Albowiem ebjonici i elkasaici, wyznawający dziwaczną mieszaninę żydowskich, chrześcijańskich i gnostycznych nauk, byli w Rzymie podobno bardzo liczni i oni to stworzyli legendę Piotrową i przyszłość wielkiego rzymskiego Kościoła[3].
„Rzym, według Renana, był zawsze głównem ogniskiem chrześciaństwa żydowskiego. Duch liberalny Paulinizmu był tam trzymany na wodzy przez usposobienie nader konserwatywne. Pomimo wszelkich starań pojednawczych, apostoł ludów miał tam jeszcze wrogów nieprzejednanych. Oni to po śmierci apostołów stoczyli ze stronnikami Pawła niejednę