Strona:O siedmiu krukach.djvu/18

Ta strona została uwierzytelniona.
—   18   —

Przeskakując naraz po cztery schody, leciał książe do swej przyszłej narzeczonej, aby się jej natychmiast oświadczyć.
Jakaż jednak była jego rozpacz, gdy wszedłszy do pokoju karła nie zobaczył nikogo na posłaniu. Było to oślepienie jego wzroku, nie przyszedł bowiem jeszcze czas zrzucenia z niego czarów — czekać musiał biedak na wyratowanie cierpliwie i nie wyrzekać — mógłby bowiem zepsuć wszystko, zobaczywszy dziewczę przed oznaczonym czasem.
Smutny i rozżalony zawodem zeszedł książe do swego pokoju, a tymczasem bracia-krucy poszli do niej i przyglądać się jej z miłością zaczęli. Dla nich bowiem była ona widzialną. Leżała uśpiona mocno, jak płaszczem, złotemi włosami okryta, a rumieniec jak