wają; nie pomagało nic. Rozbawieni chłopcy, udawali, że nie słyszą, lub też w śmiech obracali groźby dziewczynki.
W końcu, gdy się im już jeść zachciało, przestali się bawić i biedz ku domowi poczęli. Że jednak każdy z nich chciał być pierwszym przy stole, krzyk i hałas był tak wielki, że zdawało się, iż zawalić się ma cała chatka.
Popychanie się wzajemne, okrzyki tryumfu, gdy udało się komuś pierwszemu zająć miejsce, były tak głośne, że rozgniewana matka zawołała na zbytników ze złością: Cicho bądźcie, nieznośni krzykacze! Chciałabym, żebyście za swe postępki i hałasy zostali zamienieni w kruki!..
Zaledwie to wyrzekła, gdy z przed stołu znikli chłopcy, siedm zaś kruków, czarnych jak sadze, z podniesionemi skrzydłami uleciało przez lufcik i zni-
Strona:O siedmiu krukach.djvu/6
Ta strona została uwierzytelniona.
— 6 —