Strona:O sześciu łabędziach.djvu/24

Ta strona została uwierzytelniona.
—   22   —

braciszków koszuli i płacze rzewnie, matki zmarłej wola, bo czyż ocalić teraz braci zdoła?!..
Usłyszał w niebie wołanie sieroce, Ten, co najwyższe ma na świecie moce, — zesłał anioła! co skrzydłami swemi, osłaniał dziewczę przed wichry srogiemi...
Opadłe płatki przylgnęły nanowo, na jedno wielkie Stworzyciela słowo... opieka matki, choć z tamtego świata, ubrała w kwiecie każdziutkiego brata...
Jak tylko który włożył kwietne stroje, wnet zrzucał z siebie piór łabędzich zwoje, stawał przed siostrą w ludzkiej już postaci i — witał swoich przemienionych braci...
Gdy król zobaczył biedne swoje dzieci, zmienione w ludzi — łza w oku mu świeci — rzuca się ku nim i w objęcia chwyta, jak się to stało, synaczków swych pyta...