Strona:Obłok w spodniach.pdf/13

Ta strona została uwierzytelniona.

Weszłaś ty,
opryskliwa jak „na, masz“!
Męcząc rękawiczek zamsz,
rzekłaś:
wiesz,
wychodzę zamąż.

Ano cóż... wychodź...
Nie szkodzi.
Zniosę ból.
Spójrz,
spokojny jestem,
jak puls
umarłego.

Pamiętasz?
Mówiłaś:
„Jack London,
pieniądze,
w odmęt miłości i szału paść!“
A ja wiedziałem jeno,
że jesteś Giocondą,
którą należy skraść.

I skradli.