razy szorstkie i nieprzyzwoite, a nawet klątwy od wielu niewiernych i złych ludzi w podróży mianowicie na kolejach, z naszéj świętéj wiary, religii, Kościoła i jego obrządków, i wogóle z katolików, a nawet z samego Boga i Jego Przenajświętszéj Matki, Niepokalanie poczętéj Panny Maryi.
A znosili to wszystko w pokorze, byle jak najprędzéj się dostać na to święte miejsce, byle stanąć tu choć jedną nogą, byle upaść na kolana na téj górze pod kościołem, na cmentarzu, pod tym klonem, aby spojrzeć na to drzewo, aby się go (gdyby można) dotknąć, a cóż za szczęście by było, gdyby z niego aby jakie ździebło na pamiątkę dostać można, aby zobaczyć te cztery wybrane istoty, do nich przemówić i choć jedno słówko od nich usłyszeć. A nadewszystko, aby się pobożnie pomodlić, odmawiając Różaniec święty i aby błogosławieństwo Bogarodzicy Niepokalanie poczętéj odebrać.
Dążyli wszyscy w nadziei, że przecież podczas słotnéj nocy jakie takie schronienie pod strzechą Warmiaka uzyskają. Lecz niestety! z żalem i bólem w sercu i ze łzami w oczach nietylko jakiéj takiéj wygody kochanym braciom dać nie mogliśmy, ale nawet pod strzechą umieścić ich wszystkich nie było można, i bardzo wielu pod gołém niebem wśród ciemnej, zimnéj i słotnéj nocy bez przytułku pozostać musiało. Ile kościół pomieścił, tylu w nim na modlitwie całą noc spędziło. Bo nietylko Gietrzwałd, ale i sąsiednie wioski pielgrzymami były przepełnione.
Było to więc w piątek 7. Września 1877. Powietrze było dość przyjemne, choć chłodne, ale zanosiło się pod wieczór na deszcz. Cała góra, cały cmentarz w około kościoła i wszystkie przyległe ogrody i ulice były zalane pobożnymi pielgrzymami wszelkich stanów, wieku i płci, niebrak płaczących niemowląt na rękach matek. W téj tedy powodzi ludzi śpiewano jednocześnie na różnych miejscach rozmaite pieśni nabożne do Matki Boskiéj, inni szeptali ciche modły z książek, inni modlili się uczuciowo z serca, a inni spowiadali się przy konfesyonałach. Wszyscy postarali się téż o świece na dzień następny, a bardzo wielu paliło już w piątek takowe.
Byli téż i tacy, którzy zbierali najśliczniejsze kwiaty i wili zielone wieńce, przyrządzali lampiony na przystrojenie w dniu następnym klonu i kapliczki.
Gdy na wieczór odezwał się na wieży kościelnéj dzwon
Strona:Objawienia Najświętszéj Maryi Panny w Gietrzwałdzie.djvu/27
Ta strona została uwierzytelniona.