nie widzę. Aż tu obok stojący ksiądz pyta mnie, czym co widział? — nic — odpowiadam. Ja téż nic — odrzecze on. I inni obok klęczący téż nic nie widzieli. Deszcz podczas Różańca i poczynał i przestawał padać.
Nareszcie skończono Różaniec, Litanią i modlitwy zwykłe — ksiądz jeden powiedział kilka słów od serca do serca, uspokajających i zaintonował „Witaj Królówa.“ Ach, co za potęga była tego harmonijnego śpiewu, kiedy na raz z tylu tysięcy z rozmaitych stron zebranego ludu ta śliczna melodya w serdecznych słowach się rozległa i aż do końca w najlepszéj zgodzie i harmonii się dokończyła! Było to zaiste nadzwyczaj zachwycającém.
Gdy śpiew się skończył, poczęli się zaraz na cmentarzu pytać jedni drugich: co było powodem owych przeraźliwych krzyków, którym téż i jakiś osobliwszy wiatr szamocący drzewami i targający chorągwiami z szumem towarzyszył. I poczęto się dowiadywać, że to jednak nie było bez przyczyny. Bo jedni mówili, iż rzeczywiście widzieli Najśw. Pannę bielusienką na klonie, a tych było bardzo wielu; inni widzieli nadzwyczajną tamże jasność, inni jasny słup na rogu kościoła; inni smoka na klonie, którego Matka Boska natychmiast zdeptała; jeden akademik twierdzi, że widział czarta, którego postać osobliwszą opisał; inny człowiek niedowiarek — krzyczał przeraźliwie o ratunek, drżąc na całém ciele, że go djabeł już chciał porywać i opędzał się kijem, wołając o świecę; inną kobietę chciał pono téż djabeł porwać i do beczki wsadzić, a potém widziała go w karecie jadącego i ludzi wiozącego; inni widzieli bladą jakąś gwiazdkę niby, która z klonu wyszła, uniosła się nadeń i poszła ku zachodowi. Również widziano dwa ptaszki, które zresztą mogły być spłoszone. Jeden zaręczał, że widział gołąbka, lecącego od kościoła między klonem a plebanią.
Na razie niemożna mi było wszystkiego zbadać i sprawdzić, a odtąd aż do dziś jeszcze tam nie byłem więc téż i stanowczo decydować o tém zajściu dziś nie myślę.
Przypuścić tylko sobie pozwalam, że mogło w tém być wiele fantazyi, lecz oraz dodaję, że musiało być więcéj rzeczywistości.
Lud się począł z cmentarza wśród ciemnéj nocy spokojnie rozchodzić, bo już było po godzinie dziewiątéj. A zaś
Strona:Objawienia Najświętszéj Maryi Panny w Gietrzwałdzie.djvu/36
Ta strona została uwierzytelniona.