Rzekł to — i jak był w chlenie[1], wstał i wziął do ręki
Krąg ciężki i nabity i nie tak maleńki,
Jak te, które Feakom służą do zabawy.
Zamłyńcował nim, cisnął szparko z ręki prawej,
Aż warknął — aż i głowy pochylą Feaki
Do ziem, te zawołane na morzach flisaki.
Tak głaz huczał i dalej poza metę padnie
Puszczon z ręki. Atena, gdzie upadł, znak kładnie
I przemieniona w człeka, ku niemu się zwraca:
„Cudzoziemcze! i ślepy, co rękami maca,
Znalazłby głaz twój; z wszystkich najdalej on leży
Niezmieszany z innemi. O, niech się nie mierzy
Nikt tu z tobą; zwycięstwo zawsze jest przy tobie!“
a gęślarz boskiem nuż śpiewać natchnieniem,
Jak jedni, na burtowne wsiadłszy już okręty,
Odbijali, gdy obóz trawił pożar wszczęty;
Jak inni wraz z Odysem przesławnym Achaje
W koniu siedzą, przez Trojan oblężeni zgraje —
Bo wróg sam tego konia wciągnął był do grodu.
A tak, gdy wkoło mnóstwo radziło narodu
Nad tym koniem, trojakie dając o nim zdanie:
Raz, aby gmach wydrążny dać na porąbanie;
Znów, by z murów zamkowych strącić go na skały;
Lub dla bogów zachować pomnik okazały —
Co się też wkrótce spełnić miało w rzeczy samej,
Bo Troi przeznaczeniem runąć, jeśli w bramy
Swe wpuści konia, w którym tylu tam heroi
Greckich siedziało, skrytych na zagładę Troi.
Dalej śpiewał, jak Grecy po mieście hulali,
Gdy się z brzucha zdradnego konia wysypali:
Jak na mury zamkowe leźli ci i owi;
Jak Odys w Deifoba dworzec, Aresowi
Podobien, wpadł z Atrydą Menelem we dwójkę;
Jak twardą mu tam przyszło z wrogiem stoczyć bójkę;
Jak go zmógł, bo Atena wsparła go ramieniem.
Tak śpiewał boski piewca. Odys z rozrzewnieniem
Słuchał go; łzy mu z powiek lunęły nawałem —
Tak zawodzi niewiasta nad mężowskiem ciałem,
Zabitem pod murami, co je piersią bronił,
By dzień hańby od dzieci i miasta odgonił...
Ona widząc, jak z śmiercią męczy się, jak kona,
Obejmuje go, wyje... a tu rozjuszona
Kupa wrogów włóczniami plecy jej okłada,
- ↑ Chlena — suknia wierzchnia, opończa.