Wiek zwątlił, nie odbieżcie wśród krwawej rozprawy.
Hańbaby była, gdyby pośród dzielnej wiary
Przed młodszymi druhami legł wojownik stary,
Co ma brodę i włosy srebrzy szron siwizny,
Leżał w kurzu, konając, wierny syn ojczyzny,
Wstyd krwią oblany ręką zasłaniając oku —
O, jakże pali hańba takiego widoku!
Gdyby tak nagi leżał! — Młodym zaś przystoi
Wszystko, póki urocze kwiecie młodość stroi:
Bohater — dziw dla mężów, ulubieniec dziewic,
Póki żyw — gdy polegnie, piękny jak królewic.
Więc stójcie jak mur, w ziemię niech wryje się noga,
We wargę zatopi ząb! — Tak czekajcie wroga!
My jak liście, gdy wiosny kwiatorodna pora
Ożyje, kiedy słońca znów błyśnie oblicze,
Radujem się młodości kwiatem do wieczora,
Ni rozkosze od bogów ważąc, ni słodycze.
W tem Kery[1] czarne zeszły; ta starości nici
Ciężkiej, trudnej piastuje, a tamta śmierć trzyma.
I póki słońca promień po ziemi nam świeci,
Póty owoc przez chwilę pieścimy oczyma;
Lecz gdy pora pogody zejdzie z swej koleje,
Wtedy śmierć pożądańsza niż pasmo żywota.
I zewsząd troska spada; człek nędzą więdnieje
I trwogi niezliczone kołaczą we wrota:
Ten żałuje swych dziatek, boleść serce krwawi
I z tęsknym żalem w ziemię do Hadesu schodzi;
Innemu ciężki umysł chorobą się trawi.
Każdego swój od Zeusa pocisk zła ugodzi.
Życież to, gdy odwróci lice Kiprys[2] złota?
Bywaj, śmierci! gdy zmierzchnie miłośna ochota,
Rozkosz tajnie kradziona i słodkie szeptanie,
Co nam wonią potrząsa żywota zaranie.
Bo gdy się już raz starość zgarbiona przywlecze,
Człowiek zrobi się lepszy, lecz krasa uciecze:
W sercu ciągle kłopoty i troskę masz wieczną,