Przybądź więc znowu i rozprosz czarne cienie,
Które mi biedne moje serce gniotą,
Nakarm tęsknicę, ucisz moje pragnienie,
Ratuj, błagam cię o to.
Lubię rozkoszne blaski; więc gdy piękność złota
Zgaśnie dla mnie — o Hadzie! otwieraj swe wrota.
Moja śliczna dzieweczka
Ma urodę kwiateczka.
Gdybyście mi dawali
Wszystko złoto, co w fali
Rzeka Hermos przetoczy,
Gdyby Lesbos uroczy —
Czybym ją też sprzedała?
Nie dałabym, nie dała!
Już ja moja pani matko,
Przy krosienkach siedzę rzadko;
Mnie za chłopcem rwie tęsknota,
Mnie już zmogła Kiprys złota.
Zły towarzysz złoto,
Gdy nie w parze z cnotą;
Wielkie szczęście twoje,
Gdyś posiadł oboje.
Jabłuszko się słodziutkie czerwieni wysoko,
Pewnie go sadowników nie dostrzegło oko;
Oj, dobrze sadownicy widzieli, widzieli,
Tylko dostać nie mogli, choć chcieli, choć chcieli.
O dżdżysty Zeusie, co w ciemnych obłokach
Utwarzasz burze i szumisz w potokach,
Zniszcz nawałnice i pioruny szkodne,
A oszczędź wina słodkie i łagodne,
Które nas swoją ubóstwianą władzą,
W krainy marzeń przyjemnych prowadzą.
Zwilż płuca winem, zgaś pragnienia wrzące,
Nim w złej godzinie błyśnie gwiazd tysiące.