Ni statkiem, ni rumakiem; zaniosą cię dźwięki
Mej pieśni — dar, com dostał z Muz nadobnych ręki.
W późne wieki potomne żyć będziesz — bez końca,
Póki pieśni na ziemi, — póki ziemi, słońca.
Kto u Muz przyjął służby i posiadł rozumy,
Ten niech swej wiedzy ziarna rzuca między tłumy;
Jedno waż, drugie wskazuj, trzeciemu daj życie:
Na nic się nie zda mądrość, co się chowa skrycie.
Na Sycylję mię niegdyś zagnała niedola,
Widziałem eubejskie winnice i pola,
I trzciny Eurotu, dumnej Sparty wieże,
I wszędzie mię, wygnańca, przywitano szczerze.
Mnie — wszędzie było smutno pomiędzy obcemi:
Ach! bo nam nie zastąpi nic ojczystej ziemi.
Mądrą radę dam ludziom: używać żywota,
Póki wiek służy, młodość nie przeminie złota,
Póki w głowie myśl świeża, w sercu chęć użycia:
Bogowie jedną ludziom dają wiosnę życia.
Śmiertelnikom śmiertelne zasądzono losy:
Przykra starość wnet garbi i chwyta za włosy.
Gdy się człowiek pogrąży w Erebu otchłanie,
Pod berło Persefony gdy się raz dostanie,
Nie dla niego już słodkie Dyoniza[1] dary,
Przepadły już na wieki lutni, piosnek czary.
Więc kiedy tak, hejże! biesiady, rozkosze!
Póki lekkie kolana, głowę prosto noszę.
Szaleć z miłości — dobrze, dobrze się ocucić,
Głowę zaś łatwiej sobie, niż komu zawrócić.
Tysiące trosk ma miłość, tysiące słodyczy,
Jednak posiada urok jakiś tajemniczy.
Kiterejo,[2] zdrad pełna, tobie Zeus na szkodę
Taką cześć dał na niebie i taka urodę;
Ludziom nawet rozsądnym zawracasz ty głowy,
I mędrcy i siłacze noszą twe okowy.