Do dna ty mię ucz wychylać,
Ucz osładzać życie;
Ucz mię zgrabnie się przymilać
Złotej Afrodycie.
Włos mój siwy — więc niech piję:
Wina, przyjacielu!
Dzisiaj żyję, jutro gniję —
I już po weselu.
Piję wino, napój boski:
Zasypiają czarne troski.
Po co płacze, po co trudy,
Przykre troski, długie nudy?
Chcę, czy nie chcę, umrzeć muszę;
Po co więc umartwiać duszę?
Raczej słodkie pijmy czary,
Nadobnego Bakcha dary:
Kiedy pijem napój boski,
Zasypiają czarne troski.
Hola, hola dziewczę młode!
Nie gardź memi dary,
Choć masz młodość i urodę,
Jam siwy i stary.
Wszak i oko barwność ceni,
Zachwyca się wieńcem,
Gdy lilijki biel się żeni
Z rożyczki rumieńcem.
Często mi mówią kobiéty:
„Staryś, Anakreonie,
Włos twój już szronem okryty,
A w zmarszczkach twarz i skronie“.
Co mnie włos siwy obchodzi,
Gdy mnie jeszcze siła krzepi;
Starcowi bawić się godzi,
Im bliższa śmierć, tem lepiej.
Ten Frygów, ów Teban boje —
Ja głoszę wyprawy moje.
Nie w konnicy, nie w piechocie,
Ani walczyłem na flocie;
Alem godzien chlubnej wzmianki,
Walcząc z oczami kochanki.
Pije ziemia czarna,
Drzewa deszcze piją,
Oceanu fale
Z chmur powietrznych żyją;
Słońce pije morze,
Księżyc pije słońce:
Czemuż ja mam nie pić,
Gdy gardło pragnące?
O jakże wielki, szczęsny, wspaniały
Los termopilskich rycerzy:
Ich grób — świątynia, łzy — pomnik chwały,
Żal ziomków — wawrzyn wciąż świeży.