Krótki czas znoją się w trudzie,
A śmierć nad karkiem niezbyta.
Wszyscy jej łupem, nie pomogą modły:
Śmierć nie przebiera, szlachetnyś, czyś podły.
Gdy malowaną arką ciosaną
Ciskała morska nawała,
W niebo szumiącą ciskając pianą,
Padła, ze strachu drżąc cała;
Łzami zalana dziecię porywa,
Perseja tuli do łona
I tak się smutna, kwiląc, odzywa:
„Matka-ż ja biedna, strapiona!
Ty śpisz spokojnie, śpisz, dziecię drogie,
W przeklętej skrzyni kowanej,
Śmieszki na liczku igrają błogie,
A wkoło czarne tumany,
A na twych bujnych kędziorków kaskadzie
Burza ci słone pocałunki kładzie.
Straszno — dla ciebie świeci słoneczko;
Wichr wyje — nie słyszysz wycia:
Jak mi się śmieje lube ciałeczko
Z purpurowego powicia!
Gdyby ci serce trapiła trwoga,
Skłoniłbyś ku mnie swe uszko,
Słuchał, co mówi matka nieboga —
Śpij tylko, śpij, moja duszko!
Ach, żeby tylko i burza spała,
Spała i w sercu mem troska;
Żeby odmianę jaką zesłała,
O Zeusie, wola twa boska!
A jeślim grzeszne w trwodze o dziecinę
Wyrzekła słowo, Zeusie! odpuść winę“.
Pokój szafarzem dóbr niezliczonych,
Szafarzem miodowych pieni;
Tam na ołtarzach cudnie rzeźbionych,
W słupie czerwonych płomieni
Palą się bogom rogate woły