Strona:Obraz literatury powszechnej tom I.djvu/149

Ta strona została przepisana.
—   135   —

Hermes.  Mowy me próżne, zmiękczyć cię nie zdołam.
Jak rumak nowo wędzidłem ściągnięty,
Gryziesz wędzidło, ściskasz je zębami,
A dęba stając, rwiesz lejce za sobą,
Bezsilność twoja gwałtownym cię czyni,
Boć upór siłą nazwać się nie może.
Jeśli mojego nie słuchasz rozkazu,
Wiedz, jaki nieszczęść wichr na ciebie czyha,
Jaka cię nędzy oczekuje fala.
Najprzód Zeus rodzic pioruna płomieniem
Granit tej skały napoły rozpłata,
A ciało twoje, zmiażdżone w szczelinie,
W odwieczną ciemność Hadesu pogrąży.
Po długich czasów powolnym upływie
Ujrzysz znów światło. Wtedy, orzeł Zeusa
Straszny ogromnem na cię skrzydłem zleci
I szarpać będzie szczątki twego ciała.
Gość nieproszony, żarłok całodzienny,
Czarną się twoją paść będzie wątrobą,
I nie myśl, nie myśl o końcu tej męki,
Chyba kto z bogów zastąpić cię zechce
I w czarne Hadu ponurzyć się głębie.
To usłyszawszy, radź teraz o sobie,
Boć groźną prawdą jest moja zapowiedź.
Nie umią kłamać święte Zeusa usta,
Co rzekł, wykona. Tobie zaś roztropność
Niech od uporu gorszą się nie zdaje.
Chór.  Poczestne słowo, zda się, Hermes niesie,
Lepsza-ć roztropność pono od uporu,
Posłuchaj! hańbą zaciekłość mądremu.
Prometeusz.  Nic mi nowego twa mowa nie wieści,
Od wroga cierpieć nie ujmuje cześci.
Niechże więc we mnie piorun rozczochrany
Godzi, powietrze niechaj uragany
Szarpią, niech burza z posad ziemię ruszy,
Niech fal wyjąca drogi gwiazd opryska,
Ciało me biedne, które skała skruszy,
Niech w Tartarosa bezdenną głębinę.
Rwący przeznaczeń prąd ciska;
Ja nieśmiertelny! nie zginę!
Hermes.  Tu groźny przykład, jak szaleństwa ramię
Rozsądek w mowach i uczynkach łamie.
Cóż mu brakuje do szaleństwa miary,
Cóżby nie czynił, gdyby uszedł kary?
Lecz wy, dziewice, co litości rosą
Chcecie nieść ulgę strasznym jego losom,
Odlećcie! daleko odlećcie skrzydłami,
Do ojca powróćcie wy groty,