Nim niebo złotymi rozplenię błyskami,
Nim Zeusa przerażą was grzmoty!
Chór. Nie takie podawaj mi rady,
Nie chciej, bym była nikczemną.
Co cierpieć ma, niech cierpi ze mną!
Ohydy większej od zdrady
Nie znam; ominąć ohydę,
Chętnie do Hadu z nim idę.
Hermes. Pogonicie za waszą więc zgubą,
Nie mówiąc, że Zeus wam przyczyną,
Same ku męczarń głębinom,
Ślepotą wiedzione grubą,
Lecicie, jak sarna leci
W zdradziecko rozpięte sieci.
(Hermes odchodzi. Błyskawice. Grzmoty).
Prometeusz. Ha! czynem już staje się słowo,
Ziemia drga,
Huczy grzmot po skałach,
O ognistych błyskawice strzałach
Świat w szatę odziały ogniową;
Wicher gra,
Gęste pędzi piasku uragany!
Do walki zburzone powstają żywioły,
Morze bije o niebiosów ściany,
Niebo z falą miesza się pospoły!
Takim na mnie idzie Zeus tumanem,
Abym zadrżał i uznał go panem.
O matko moja, o święte powietrze,
Co jasnem światłem cały świat przenika,
Patrzajcie, jaka krzywda mnie spotyka!
Na tem kończy się tragedya.