Strona:Obraz literatury powszechnej tom I.djvu/152

Ta strona została przepisana.
—   138   —

Wracającego przyjąć męża doma.
Bo czyż świetniejszy dzień kiedy niewieście,
Jak gdy otwiera bramy domu swego,
Dokąd mąż wraca za pomocą bożą?

A zwracając się do gońca, mówi:

Więc idź, niech wraca utęsknion do miasta!
A powiedz, żonę że zastanie wierną,
Jako charcicę, co drzwi pana strzeże,
Nieprzyjaciołom wrogą, a powolną
I słuchającą pana rozkazania,
Co nie zaznała tak z innym rozkoszy
Ani złej sławy, jako rdzy żelazo.

Chór uspokaja się i z radością wita Agamemnona, który wjeżdża na scenę na tryumfalnym wozie; za nim jako branka postępuje Kasandra. Klitemnestra przyjmuje męża przemową:

Męże rodacy, starszyzno argiwska,
Nie wstyd mnie miłość mą ku małżonkowi
Wyznać przed wami. Bo czas wstyd zaciera,
A co wam powiem, nie od innych wzięłam,
Lecz własnej duszy opowiem cierpienia,
Gdy pod Iljonem był mój mąż kochany.
Już być niewieście samej bez małżonka,
Samotnej domu, wielkieć to nieszczęście:
Cóż, gdy co chwila inną wieść jej niosą
Straszliwej treści, którą wnet wieść druga
Okropniejszego jeszcze spędza dźwięku!
Gybyż ran tyle odebrał on w boju,
Jako ich fama zaniesie do domu,
Jużby był pewnie dziurawy, jak sito;
A tyle razy gdyby zginął w bitwie,
Ile to trwożne rozgłoszą języki,
Jużby jak Gerjon chlubił się trójciały
Potrójnym grobem w łonie matki — ziemi,
Coby trzy jego pogrzebał postacie.
Gniew mnie już bierze na to! I dlatego
Już raz niejeden gwałtem mi ze szyi
Morderczą szarfę zdjęto, zrozpaczonej.
Że zaś tu syna nie widzisz twojego,
Słodką małżeńskiej stałości rękojmię,
Jakby godziło się dzisiaj, toć powiem:
Druh twój po mieczu wziął go: wziął Strofejos,
Władca focyjski. On mi to przełożył
Niebezpieczeństwo: jakoś ty pod Troją
Życia niepewien, jak radę argiwską
Łatwo pospólstwa rozruch zrzucić może,