Wyschły trawki na dolinie!..
Żona dach małżeński traci,
Ciężko rzucać własnych braci...
Taka boleść nie przeminie!
Wzdycha, lejąc łzy gorące:
Jak tu wyżyć w tej rozłące!..
Wyschły trawki na dolinie!
Żonę z domu głód wygania;
Trudno biednej wstrzymać łkania.
Z ust sieroty skarga płynie.
Cierpi, wzdycha, drży i płacze...
Cóż pomogą te rozpacze!
1. Na górach krzewina,
Na błocie nenufar,
Nie widziałam pięknego,
Zobaczyłam potwora!
2. Ach dziewico, nie baw się z chłopcem.
Chłopcu zabawę
Przebaczyć można.
Dziewicy zabawy
Przebaczyć nie wolno!
3. Tęcza ogniem na wschodzie połyska,
Nikt jej nie śmie pokazywać dłonią.
Młode dziewki rzucają ogniska, —
Od rodziców, od braci swych stronią!
A dlaczego?.. bo za mężem gonią!
Gdy z zachodu lśni rankiem blask tęczy,
Słońce zaraz kark skręci deszczowi,
Dziewka młoda do świata się wdzięczy,
Już nie rada praojców domowi.
A dlaczego?.. bo męża gdzieś łowi!..
1. Z warkoczem nieruchomym
I dniem i nocą u księcia.
W barankowem futerku
Chwiejąc się na nogach,
Wraca z pałacu na obiad.
Chodzić wciąż troskliwie
I dniem i nocą do księcia,
To los nie do pozazdroszczenia.
2. Udałem się na wschód,
Długom, długom nie wracał.
Przybyłem ze wschodu.
Wilgoć w pokojach,
Pająki na drzwiach,
Na miedzach pastwiska jeleni,
Błędne ogniki lśnią w nocy.
Nie należy bać się,
Nie można się niepokoić!
Żona wzdycha w izbie.
Zamiata, zatyka szczeliny.
Rzucona przeze mnie tykwa
Wciąż jeszcze wisi na kasztanie;
Od owego czasu, kiedym się żegnał,
Do dziś dnia — trzy lata!
1. Potężnym, potężnym jest Szan-di[1],
Patrzy na dół w majestacie,
Przenika w swem zwierciedle wszystkie cztery strony świata,
Obmyśla środki dla ludu.
Król niebieski, roztrząsając te góry,
Nadał cel wszystkiemu.
Król niebieski, powiedział Weń-wanowi[2]:
Nie zgrzeszyłeś, więc też nie pokutujesz!
Król niebieski powiedział Weń-wanowi:
Zachwycają mię twoje jasne cnoty!