Choć rozerwany morderstwem, ty wściekła
Tylko Oresta umiesz prześladować.
Sprawiedliwości nie widzę w tej sprawie,
Więc pod Pallady poddam ją rozsądek.
Enmenidy. Nie puszczę nigdy, nie puszczę Oresta.
Apollo. Goń za nim dalej; pogonisz napróżno.
Eumenidy. Czci mojej takiem nie ubliżaj słowem.
Apollo. Wzgardziłbym iście taką czcią nazawsze.
Eumenidy. Tak! zwą cię wielkim przy tronie Zeusowym.
Lecz mnie krew matki, krew pędzi przelana,
I nieznużona za tą krwią pogonię.
Apollo. Ja zaś na pomoc pośpieszę mężowi,
Co mej opieki pożądał i straży...
Kto w tem niepilny, bóg-li, czy śmiertelny,
Na srogą zemstę bogów się odważy.
Eumenidy. Próżno Apolla i próżno Pallady
Wołasz. Na wściekłość naszą niema rady.
Nie! nie! nie zaznasz rozkoszy spokoju,
Blada ofiaro, z Erynjami w boju!
Mojąś ty pastwą, żertwą jesteś moją,
Ofiary próżne, słowa nie dostoją!
Żyw będziesz naszym: żyw w wieczystym grobie,
Gdy straszną klątwy pieśń zanucim tobie...
O, macierzy moja, o Pranocy!
Coś zrodziła nas na świata strach,
Pod Apolla stopą w krwawych łzach
Mamż upadać w hańbie i niemocy?
Maż mi z ręki uchodzić zwierzyna
Matkobójcy, matkobójcy syna?
Nie! oplączmy go pieśni rytmani,
Co miesza zmysły, co rozum odbiera.
Strasznej pieśni chłostany strunami,
Niech w szaleństwie zbrodniczy umiera.
Mojry dały z wiecznego wyrobu
Świętych węzłów Erynjom straż,
Mężobójców kazały na oku,
Ojcobójców mieć na oku twarz.
Na dno piekieł puszczać oko wieszcze,
Na dnie piekieł nie przebaczać jeszcze.
Nie! oplączmy go pieśni rytmami,
Co miesza zmysły, co rozum odbiera,
Strasznej pieśni chłostany strunami,
Niech w szaleństwie zbrodniczy umiera...