Strona:Obraz literatury powszechnej tom I.djvu/169

Ta strona została przepisana.
—   155   —

Edyp.   Ona-ć je dała?
Sługa.   Ona.
Edyp.   A w jakim zamiarze?
Sługa.   Sądziła, że mu życie odjąć się poważę.
Edyp.  Jakto! rodzona matka! co mówisz, na bogi!
Sługa.   Złowieszcze ją wyrocznie nabawiały trwogi.
Edyp.   Jakie?
Sługa.   Że on rodzica zabije.
Edyp.   A czemu
Ty to dziecię starcowi powierzyłeś temu?
Sługa.   Litość mnie nad niem zdjęła; sądziłem, że chłopca Weźmie do swej ojczyzny, a to ziemia obca.
On zaś go ku nieszczęściu zachował wielkiemu:
Bo jeżeli on prawdę o tobie wyrzeka,
To niema biedniejszego od ciebie człowieka.
Edyp.   Wszystko już wyszło, przebóg, z tajemniczej matni! O, światło! ja cię widzę dziś po raz ostatni:
Poczęcie, ojcobójstwo, kazirodna sprawa.
Zgubiony-m! Ja najświętsze pogwałciłem prawa!

Chór skarży się przejmująco na dolę ludzką, stawiając nieszczęsnego Edypa za przykład:
Strofa 1.

Przebóg! przebóg! ludzki płodzie,
Jakżeż marną dola twa!
Najszczęśliwszy mąż w narodzie
Pozór tylko szczęścia zna!
I ten ledwie przed oczyma
Jego błyśnie, już go niéma.
Twoja dola nieszczęśliwa
Tę mi prawdę dziś wykrywa;
Tak, Edypie, mówię śmiało,
Szczęsnych ludzi nie bywało.

Antystrofa 1.

Wielką myślą tyś na szczyty
Najwyższego szczęścia wzbity.
Gościła tu dziewa sprośna[1],
Zbrojna szpony drapieżnemi,
Z tajemniczych wierszy głośna...
Tyś ją sprzątnął z naszej ziemi
I kraj własnem broniąc ciałem,
Przeciw śmierci stanął wałem.
Stąd to ziemia nasza cała
Królem swoim cię wybrała.
Chlubneż było twe, o panie!
W wielkich Tebach królowanie!

Strofa 2.

A dzisiaj, jest-że drugi kto,
Co przewyższył nędzę twą?
By sroższe klęski, brzydszy kał
Ze dni żywota wysnuć miał?
O, cny Edypie, myślę wciąż,
Żeś ty, jak syn i jako mąż
Na jednem łonie składał głowę!

Antystrofa 2.

Lecz czas na wszystko czujny ma wzgląd;
Jemu się jawną stała twa wina,

  1. Sfinks zadający ludziom zagadkę (w greckim Sfinks jest rodzaju żeńskiego).